*Ross*
Wpadłem do pokoju i przykryłem
się kołdrą po czubek głowy. Co ja sobie wyobrażałem? Ma rację, wmawiam sobie,
że się zakochałem. Przecież my prawie się nie znamy. A jednak cały czas mam jej
uśmiech przed oczami.
Usłyszałem ciche pukanie do
drzwi, które chwilę później powoli się otworzyły.
- Ross? -
nie odpowiedziałem. Materac ugiął się pod ciężarem drugiego ciała, a ja poczułem
na ramieniu ciepłą dłoń Rydel. - Ross, porozmawiaj ze mną. Co się stało? Może
razem coś wymyślimy.
- Chcę się
wyprowadzić. Od jutra zacznę szukać sobie mieszkania - wystawiłem głowę spod
kołdry i spojrzałem siostrze prosto w oczy. Zaniemówiła.
- Co? Ross,
oszalałeś? Co się stało?
-
Uświadomiłem sobie, że nie zniosę dłużej wpatrywania się w moje zakochane
rodzeństwo. Potrzebuję trochę samotności.
- Nie, nie
możesz… Jeśli Ty się wyłamiesz, to wszystko się posypie…
- Nie sądzę.
Nie chcę już więcej czuć się jak piąte koło u wozu - zaśmiałem się gorzko. -
Ironia losu, prawda? Zawsze myślałem, że piątka, to to, co nas razem trzyma, że
nasze życie potrzebuje pięciu kół.
- Chwila,
ochłońmy - Rydel potarła nerwowo czoło. - Dlaczego czujesz się piątym kołem,
wytłumacz.
- Bo każdy z
Was kogoś ma i czasem czuję się, że zabieracie mnie wszędzie z litości, zawsze
ktoś musi ze mną rozmawiać i odrywać się od swojej drugiej połówki. Nie
potrzebuję tego.
- Dobra, jutro
jedziemy do wesołego miasteczka, mieliśmy jechać wszyscy, ale mam pomysł.
Jedźmy w szóstkę, tylko zespół i Ryland. Będzie tak jak dawniej, zobaczysz.
- Nie Delly,
nic już nie będzie tak jak dawniej. Dorośliśmy. A ja nie chcę psuć Wam
popołudnia.
- A jeśli
porozmawiam z Leilą?
- Po co?
- Jeśli
nakłonię ją, żeby dała Ci szansę, odpuścisz?
- Nie. Z
Leilą już skończone, to była pomyłka - nakryłem się ponownie kołdrą, aby
pokazać, że rozmowa dobiegła końca. Drzwi powoli się zamknęły.
*Leila*
Siedziałam przed telewizorem,
wgapiając się bezmyślnie w ekran. Emma wróciła do mieszkania.
- Jesteś z siebie zadowolona? - rzuciła na
wejściu.
- Co? O co
Ci chodzi? - nie spodziewałam się takiego ataku. Miałam raczej nadzieję, że
stanie po mojej stronie.
- Ross
zamierza się wyprowadzić. Nie wiem, co mu zrobiłaś, ale wszyscy boją się, że
ich super życie zaczyna się sypać. Boją się o zespół.
- Co Ty
wymyślasz? - nie wierzyłam jej. Poza tym, co ja mam z tym wszystkim wspólnego?
- Nic nie
wymyślam, Rydel z nim rozmawiała. Naprawdę jest taki zły, że nie mogłabyś się z
nim trochę poumawiać?
- Emma, nie
zrozumiesz - westchnęłam i przymknęłam powieki szukając wewnętrznej siły.
- W takim
razie mi wytłumacz - skrzyżowała ręce na piersi.
- Mogę Ci
powiedzieć, że to on nosi problem w sobie. Trafiło na mnie, bo akurat byłam pod
ręką. Niech się wyprowadzi, jest dorosły, wie co robi - wstałam i wyszłam do
swojego pokoju. Gdzieś pod żebrami zostałam ukłuta przez poczucie winy.
Po nieprzespanej nocy wpadłam do
kuchni, gdzie Emma robiła sobie śniadanie. Nie zaszczyciła mnie swoim spojrzeniem.
- Jedziecie
dziś do tego wesołego miasteczka? - zapytałam podgryzając marchewkę.
- Tak, ale
Ciebie to chyba nie obchodzi, prawda?
- Ross też
będzie? - zignorowałam jej pytanie.
- Nie wiem,
próbują go wyciągnąć - spojrzała na mnie badawczo. - Chcesz go jeszcze dobić?
- Nie, chcę
go przeprosić za wczoraj - ciężko się do tego przyznać. - Mogę jechać? - rysy
Emmy złagodniały.
- Zadzwonię
do Rikera.
Pojechałam razem z Emmą.
Poszłyśmy w umówione miejsce, pod budkę z watą cukrową. Ross wyglądał jakby
zobaczył ducha. Przywitaliśmy się i miała zacząć się ‘zabawa’. Jak dla kogo, bo
ja nienawidzę tych wszystkich maszyn.
- Ross,
możemy porozmawiać? - chciałam mieć to z głowy i wrócić do domu.
Spojrzał na Rydel, jakby był pod jej presją.
- Jasne,
chodź - ruszyliśmy w bardziej ustronne miejsce i siedliśmy na jednej z ławek.
-
Przepraszam. Za to, że Cię uderzyłam… i za to, że tak zareagowałam. Po prostu mnie
zaskoczyłeś - odwróciłam wzrok.
- Nie ma
problemu, dotarło do mnie. W zasadzie powinienem Ci podziękować.
- Za…?
- Za to, że
przestałem się oszukiwać. Teraz widzę, że każda dziewczyna, która traktuje mnie
normalnie, nie jak kogoś sławnego, wydaje mi się wspaniała - auć, zabolało. -
Więc nie musisz się już przejmować, odpuściłem. Jesteś bezpieczna - powoli
zaczął się zbierać.
- Czekaj,
nie o to mi chodziło… przecież możemy się kumplować, prawda?
- Taa, jasne
- jego ton jednak przeczył słowom. W sumie to i lepiej, problem z głowy.
Ruszyliśmy do reszty.
- O, super,
że jesteście. Idziemy na tą wielką karuzelę - zawołał do nas Rocky.
- Ja odpadam
- uniosłam dłonie w górę widząc wielkie koło.
- Leila, no
przestań, będzie fajnie. Poza tym Ross nie będzie miał pary - powiedziała
Rydel.
- Ja nie
muszę jechać - spojrzał na nią nieprzyjemnie.
- Przestańcie
robić sceny. Idziemy - zadecydował za nas Riker.
*Ross*
Miałem dość tej wyprawy. Jeszcze
teraz zawisnę z nią kilka metrów nad ziemią, cudownie. Wsiedliśmy do ciasnego
wagonika. Spojrzałem na Leilę, na jej twarzy malowało się przerażenie.
- Hej, w
porządku?
- Mam lęk
wysokości - odpowiedziała słabo. Wyraźnie zbladała.
- Przecież
mogłaś powiedzieć. Po co przyszłaś do wesołego miasteczka z lękiem wysokości?
Tu prawie wszystko się z tym wiąże.
- Może dla
Ciebie, geniuszu - kolejka ruszyła, a ona zamknęła oczy. Gdy znaleźliśmy się w
połowie wysokości, mocno zacisnęła dłoń na mojej ręce. Nie spodziewałem się, że
może mieć tyle siły.
Po skończonej przejażdżce szybko
zeskoczyła na ziemię.
- Nigdy
więcej o tym nie rozmawiajmy - rzuciła szybko i wmieszała się w tłum, gdzieś za
moim rodzeństwem. Po jakichś 20 minutach straciłem ją z oczu.
- Widział
ktoś Leilę? - miałem złe przeczucia. Wszyscy popatrzyli po sobie kręcąc
przecząco głowami. Ruszyłem w stronę toalet.
Wszyscy dziwnie na mnie
patrzyli, gdy wszedłem do damskiej ubikacji, a do tego zaglądałem pod drzwi
szukając odpowiednich butów. Znalazłem. Nie musiałem długo czekać, drzwi
zaczęły się otwierać. Wepchnąłem dziewczynę z powrotem do kabiny i zamknąłem
drzwi.
- Dlaczego to robisz?!
- Co? Ross,
oszalałeś? Nie mogę już nawet skorzystać z toalety?
- Ubrudziłaś
sobie nosek - spojrzałem na nią twardo. Szybkim ruchem starła biały proszek,
unikając mojego spojrzenia.
- Czemu tak
Ci to przeszkadza, co?
- Mam
opowiedzieć Ci swoją historię?
- Tak,
proszę! - wyraźnie się zniecierpliwiła.
- Byłem
kiedyś u kumpla w garażu. Siedzieliśmy w trójkę, drugi przyniósł towar. Wziąłem
trochę, spróbowałem. Byłem umówiony z Rydel, że weźmie mnie w drodze ze sklepu,
więc musiałem się trzymać. Oni zostali. Na drugi dzień dowiedziałem się, że
jeden nie żyje, a drugi leży w szpitalu… to mogłem być ja.
- Ćpać
trzeba umieć, a nie wciągać kilogramami - odpowiedziała nic sobie z tego nie
robiąc.
- Nie
rozumiesz, że to Cię zabija? - przeszły mnie dreszcze na wspomnienie tego wieczoru.
- A kto
powiedział, że chcę żyć? - przecisnęła się obok mnie i wyszła. Poszedłem za
nią, starając się unikać ciekawskich spojrzeń.
- Leila,
czekaj, nie chcesz chyba prowadzić? - dogoniłem ją, gdy zobaczyłem, że zmierza
w stronę parkingu.
- Czemu nie?
- wariatka.
- Daj
kluczyki.
- Nie,
odczep się ode mnie.
- Daj mi
kluczyki, odwiozę Cię do domu.
- A co z
nimi? - wskazała głową w stronę tłumu.
- Myślę, że
dadzą sobie radę - wsiadłem na fotel kierowcy. W milczeniu podjechaliśmy pod jej
blok.
- Dzięki. Obiecuję,
że już więcej nie będę Cię niepokoić - zostawiła mnie na chodniku. Ruszyłem w samotną podróż do domu. Rozmyślałem nad dzisiejszymi
wydarzeniami. Odebrałem tak sprzeczne sygnały, że nie wiem, co o tym wszystkim sądzić.
Jedno wiem na pewno. To jeszcze nie
koniec.
mega mi go szkoda ojaa on jest taki kochany ahhh chcialabym byc na jej miejscu haha mam nadzieje,ze Leila sie ogarnie ;x teraz jeszcze bardziej niz zwykle nie moge sie doczkeac nastepnego x
OdpowiedzUsuńJak zwykle świetny. Mam nadzieję, że nowy pojawi się szybko. ♡♡♡♡
OdpowiedzUsuńKuurczę :C smutny ten rozdział :'D. I tak czekam na next :D
OdpowiedzUsuńhttp://the-story-of-auslly.blog.pl/chapter-twenty-try-cry/
Myślę, że mega dobry rozdział i niepotrzebnie się stresowałaś! Aż czułam napięcie seksualne w tej toalecie, myślałam, że może wybuchnie :) Trochę tęsknie za rymowanymi tytułami ale przeżyję haha
OdpowiedzUsuń"- Nie sądzę. Nie chcę już więcej czuć się jak piąte koło u wozu - zaśmiałem się gorzko. - Ironia losu, prawda? Zawsze myślałem, że piątka, to to, co nas razem trzyma, że nasze życie potrzebuje pięciu kół."
Najlepszy fragment!!!! BRAWO!