wtorek, 29 lipca 2014

8. I've got the scars and I wish that you could see that you’re the antidote to everything of me

*Ross*
                Wpadłem do pokoju i przykryłem się kołdrą po czubek głowy. Co ja sobie wyobrażałem? Ma rację, wmawiam sobie, że się zakochałem. Przecież my prawie się nie znamy. A jednak cały czas mam jej uśmiech przed oczami.
                Usłyszałem ciche pukanie do drzwi, które chwilę później powoli się otworzyły.
- Ross? - nie odpowiedziałem. Materac ugiął się pod ciężarem drugiego ciała, a ja poczułem na ramieniu ciepłą dłoń Rydel. - Ross, porozmawiaj ze mną. Co się stało? Może razem coś wymyślimy.
- Chcę się wyprowadzić. Od jutra zacznę szukać sobie mieszkania - wystawiłem głowę spod kołdry i spojrzałem siostrze prosto w oczy. Zaniemówiła.
- Co? Ross, oszalałeś? Co się stało?
- Uświadomiłem sobie, że nie zniosę dłużej wpatrywania się w moje zakochane rodzeństwo. Potrzebuję trochę samotności.
- Nie, nie możesz… Jeśli Ty się wyłamiesz, to wszystko się posypie…
- Nie sądzę. Nie chcę już więcej czuć się jak piąte koło u wozu - zaśmiałem się gorzko. - Ironia losu, prawda? Zawsze myślałem, że piątka, to to, co nas razem trzyma, że nasze życie potrzebuje pięciu kół.
- Chwila, ochłońmy - Rydel potarła nerwowo czoło. - Dlaczego czujesz się piątym kołem, wytłumacz.
- Bo każdy z Was kogoś ma i czasem czuję się, że zabieracie mnie wszędzie z litości, zawsze ktoś musi ze mną rozmawiać i odrywać się od swojej drugiej połówki. Nie potrzebuję tego.
- Dobra, jutro jedziemy do wesołego miasteczka, mieliśmy jechać wszyscy, ale mam pomysł. Jedźmy w szóstkę, tylko zespół i Ryland. Będzie tak jak dawniej, zobaczysz.
- Nie Delly, nic już nie będzie tak jak dawniej. Dorośliśmy. A ja nie chcę psuć Wam popołudnia.
- A jeśli porozmawiam z Leilą?
- Po co?
- Jeśli nakłonię ją, żeby dała Ci szansę, odpuścisz?
- Nie. Z Leilą już skończone, to była pomyłka - nakryłem się ponownie kołdrą, aby pokazać, że rozmowa dobiegła końca. Drzwi powoli się zamknęły.

*Leila*
                Siedziałam przed telewizorem, wgapiając się bezmyślnie w ekran. Emma wróciła do mieszkania.
- Jesteś z siebie zadowolona? - rzuciła na wejściu.
- Co? O co Ci chodzi? - nie spodziewałam się takiego ataku. Miałam raczej nadzieję, że stanie po mojej stronie.
- Ross zamierza się wyprowadzić. Nie wiem, co mu zrobiłaś, ale wszyscy boją się, że ich super życie zaczyna się sypać. Boją się o zespół.
- Co Ty wymyślasz? - nie wierzyłam jej. Poza tym, co ja mam z tym wszystkim wspólnego?
- Nic nie wymyślam, Rydel z nim rozmawiała. Naprawdę jest taki zły, że nie mogłabyś się z nim trochę poumawiać?
- Emma, nie zrozumiesz - westchnęłam i przymknęłam powieki szukając wewnętrznej siły.
- W takim razie mi wytłumacz - skrzyżowała ręce na piersi.
- Mogę Ci powiedzieć, że to on nosi problem w sobie. Trafiło na mnie, bo akurat byłam pod ręką. Niech się wyprowadzi, jest dorosły, wie co robi - wstałam i wyszłam do swojego pokoju. Gdzieś pod żebrami zostałam ukłuta przez poczucie winy.
                Po nieprzespanej nocy wpadłam do kuchni, gdzie Emma robiła sobie śniadanie. Nie zaszczyciła mnie swoim spojrzeniem.
- Jedziecie dziś do tego wesołego miasteczka? - zapytałam podgryzając marchewkę.
- Tak, ale Ciebie to chyba nie obchodzi, prawda?
- Ross też będzie? - zignorowałam jej pytanie.
- Nie wiem, próbują go wyciągnąć - spojrzała na mnie badawczo. - Chcesz go jeszcze dobić?
- Nie, chcę go przeprosić za wczoraj - ciężko się do tego przyznać. - Mogę jechać? - rysy Emmy złagodniały.
- Zadzwonię do Rikera.
                Pojechałam razem z Emmą. Poszłyśmy w umówione miejsce, pod budkę z watą cukrową. Ross wyglądał jakby zobaczył ducha. Przywitaliśmy się i miała zacząć się ‘zabawa’. Jak dla kogo, bo ja nienawidzę tych wszystkich maszyn.
- Ross, możemy porozmawiać? - chciałam mieć to z głowy i wrócić do domu. Spojrzał na Rydel, jakby był pod jej presją.
- Jasne, chodź - ruszyliśmy w bardziej ustronne miejsce i siedliśmy na jednej z ławek.
- Przepraszam. Za to, że Cię uderzyłam… i za to, że tak zareagowałam. Po prostu mnie zaskoczyłeś - odwróciłam wzrok.
- Nie ma problemu, dotarło do mnie. W zasadzie powinienem Ci podziękować.
- Za…?
- Za to, że przestałem się oszukiwać. Teraz widzę, że każda dziewczyna, która traktuje mnie normalnie, nie jak kogoś sławnego, wydaje mi się wspaniała - auć, zabolało. - Więc nie musisz się już przejmować, odpuściłem. Jesteś bezpieczna - powoli zaczął się zbierać.
- Czekaj, nie o to mi chodziło… przecież możemy się kumplować, prawda?
- Taa, jasne - jego ton jednak przeczył słowom. W sumie to i lepiej, problem z głowy.
                Ruszyliśmy do reszty.
- O, super, że jesteście. Idziemy na tą wielką karuzelę - zawołał do nas Rocky.
- Ja odpadam - uniosłam dłonie w górę widząc wielkie koło.
- Leila, no przestań, będzie fajnie. Poza tym Ross nie będzie miał pary - powiedziała Rydel.
- Ja nie muszę jechać - spojrzał na nią nieprzyjemnie.
- Przestańcie robić sceny. Idziemy - zadecydował za nas Riker.

*Ross*
                Miałem dość tej wyprawy. Jeszcze teraz zawisnę z nią kilka metrów nad ziemią, cudownie. Wsiedliśmy do ciasnego wagonika. Spojrzałem na Leilę, na jej twarzy malowało się przerażenie.
- Hej, w porządku?
- Mam lęk wysokości - odpowiedziała słabo. Wyraźnie zbladała.
- Przecież mogłaś powiedzieć. Po co przyszłaś do wesołego miasteczka z lękiem wysokości? Tu prawie wszystko się z tym wiąże.
- Może dla Ciebie, geniuszu - kolejka ruszyła, a ona zamknęła oczy. Gdy znaleźliśmy się w połowie wysokości, mocno zacisnęła dłoń na mojej ręce. Nie spodziewałem się, że może mieć tyle siły.
                Po skończonej przejażdżce szybko zeskoczyła na ziemię.
- Nigdy więcej o tym nie rozmawiajmy - rzuciła szybko i wmieszała się w tłum, gdzieś za moim rodzeństwem. Po jakichś 20 minutach straciłem ją z oczu.
- Widział ktoś Leilę? - miałem złe przeczucia. Wszyscy popatrzyli po sobie kręcąc przecząco głowami. Ruszyłem w stronę toalet.
                Wszyscy dziwnie na mnie patrzyli, gdy wszedłem do damskiej ubikacji, a do tego zaglądałem pod drzwi szukając odpowiednich butów. Znalazłem. Nie musiałem długo czekać, drzwi zaczęły się otwierać. Wepchnąłem dziewczynę z powrotem do kabiny i zamknąłem drzwi.
 - Dlaczego to robisz?!
- Co? Ross, oszalałeś? Nie mogę już nawet skorzystać z toalety?
- Ubrudziłaś sobie nosek - spojrzałem na nią twardo. Szybkim ruchem starła biały proszek, unikając mojego spojrzenia.
- Czemu tak Ci to przeszkadza, co?
- Mam opowiedzieć Ci swoją historię?
- Tak, proszę! - wyraźnie się zniecierpliwiła.
- Byłem kiedyś u kumpla w garażu. Siedzieliśmy w trójkę, drugi przyniósł towar. Wziąłem trochę, spróbowałem. Byłem umówiony z Rydel, że weźmie mnie w drodze ze sklepu, więc musiałem się trzymać. Oni zostali. Na drugi dzień dowiedziałem się, że jeden nie żyje, a drugi leży w szpitalu… to mogłem być ja.
- Ćpać trzeba umieć, a nie wciągać kilogramami - odpowiedziała nic sobie z tego nie robiąc.
- Nie rozumiesz, że to Cię zabija? - przeszły mnie dreszcze na wspomnienie tego wieczoru.
- A kto powiedział, że chcę żyć? - przecisnęła się obok mnie i wyszła. Poszedłem za nią, starając się unikać ciekawskich spojrzeń.
- Leila, czekaj, nie chcesz chyba prowadzić? - dogoniłem ją, gdy zobaczyłem, że zmierza w stronę parkingu.
- Czemu nie? - wariatka.
- Daj kluczyki.
- Nie, odczep się ode mnie.
- Daj mi kluczyki, odwiozę Cię do domu.
- A co z nimi? - wskazała głową w stronę tłumu.
- Myślę, że dadzą sobie radę - wsiadłem na fotel kierowcy. W milczeniu podjechaliśmy pod jej blok.
- Dzięki. Obiecuję, że już więcej nie będę Cię niepokoić - zostawiła mnie na chodniku. Ruszyłem  w samotną podróż do domu. Rozmyślałem nad dzisiejszymi wydarzeniami. Odebrałem tak sprzeczne sygnały, że nie wiem, co o tym wszystkim sądzić.

                Jedno wiem na pewno. To jeszcze nie koniec.

4 komentarze:

  1. mega mi go szkoda ojaa on jest taki kochany ahhh chcialabym byc na jej miejscu haha mam nadzieje,ze Leila sie ogarnie ;x teraz jeszcze bardziej niz zwykle nie moge sie doczkeac nastepnego x

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zwykle świetny. Mam nadzieję, że nowy pojawi się szybko. ♡♡♡♡

    OdpowiedzUsuń
  3. Kuurczę :C smutny ten rozdział :'D. I tak czekam na next :D
    http://the-story-of-auslly.blog.pl/chapter-twenty-try-cry/

    OdpowiedzUsuń
  4. Myślę, że mega dobry rozdział i niepotrzebnie się stresowałaś! Aż czułam napięcie seksualne w tej toalecie, myślałam, że może wybuchnie :) Trochę tęsknie za rymowanymi tytułami ale przeżyję haha

    "- Nie sądzę. Nie chcę już więcej czuć się jak piąte koło u wozu - zaśmiałem się gorzko. - Ironia losu, prawda? Zawsze myślałem, że piątka, to to, co nas razem trzyma, że nasze życie potrzebuje pięciu kół."
    Najlepszy fragment!!!! BRAWO!

    OdpowiedzUsuń