czwartek, 31 lipca 2014

9. Only you can bring me back to life. Only you can put me into right.

*Leila*
                Było jedno z tych sobotnich popołudni, które uwielbiam. Leżałam na kanapie głową w dół, a moje stopy znajdowały się tam, gdzie normalni ludzie się opierają. Ale ja nie jestem normalna, to już ustaliliśmy. Znów czułam się na piętnaście lat, a świat wydawał się bardziej kolorowy. Szkoda, że za kilka godzin muszę dorosnąć i stać się ponętną kobietą.
                W kuchni krzątała się Emma z Rikerem. Nie wiem, co Rossowi w tym przeszkadza. Nie dość, że słodko wyglądają, to jeszcze ugotują człowiekowi obiad, bawiąc się przy tym tak dobrze, że aż miło popatrzeć. Odnośnie Rossa, to ostatni raz widziałam go dwa tygodnie temu, gdy odwiózł mnie z wesołego miasteczka. Myślę, że nie wspominałabym go w ogóle, jednak to nie takie proste, gdy po moim mieszkaniu ciągle biega jego brat.
                Siedzieliśmy przy stole po zjedzonym posiłku.
- Zagrajmy w coś - wyparowała nagle Emma.
- W co? - zapytałam sceptycznie.
- Prawda czy wyzwanie - uśmiechnął się Riker.
- Tak, tak, tak! - ucieszyła się Emma, jakbyśmy byli ludźmi, którzy nie dzielą się z nią sekretami.              Zaczęła się gra. W zasadzie nasz wersja nazywała się po prostu ‘prawda’, bo nikomu nie chciało się ruszać z przejedzenia. Po kilku rundach, znów wypadło na mnie.
- No, słucham - siedziałam wyczekująco.
- Jak naprawdę trafiłaś do pokoju Rossa? - Riker wbił we mnie wzrok, Emma spojrzała nieufnie.
- Przecież wiecie…
- Nie, znamy tylko historyjkę, ja chcę poznać prawdę.
- Chciałam się z nim przespać - odpowiedziałam twardo, unikając spojrzenia Emmy.
- Ale? - drążył on.
- Ale się nie przespałam.
- To akurat wiem. Chcę wiedzieć dlaczego? - nie ustępował.
- To już chyba drugie pytanie, prawda? Ja muszę zacząć się szykować, kontynuujcie beze mnie - wyszłam i zamknęłam się w pokoju. Dobry nastrój prysł jak mydlana bańka.

*Emma*
                - Musiałeś? - zapytałam zbyt ostro, po tym jak Leila wyszła.
- Em, przepraszam, poniosło mnie - Riker spojrzał na mnie jak zbity pies.
- Czego Ty chcesz dowieść, co?
- Nie wiem. Może po prostu chcę ich zrozumieć. A może chodzi tylko o Rossa, może chcę wiedzieć kim stał się mój młodszy braciszek.
- A nie możesz zrobić tego w mniej inwazyjny sposób? Wiesz, że Leila rzadko ma tak dobry humor jak dziś.
- Wiem, przepraszam - przytulił mnie do siebie i delikatnie pocałował w czubek głowy. Tak naprawdę nie byłam na niego zła. Sama chciałabym się dowiedzieć jakie sekrety ukrywa Leila.

*Leila*
                Siedziałam przy stoliku w eleganckiej restauracji. Na dania z karty sama musiałabym przeznaczyć połowę mojej wypłaty. Ale dla ludzi takich jak on cena nie gra roli. Chodzi o to żeby się pokazać. Dzisiejsza kolacja, była jedną z tych, w których chodzi tylko i wyłącznie o seks. Niestety takie spotkania mają zwykle ciemniejszą stronę. Klient płaci, klient wymaga. Bałam się, co wpadnie do głowy temu, na oko, czterdziestoletniemu mężczyźnie, bez śladu po obrączce na palcu. Jak na razie zanudzał mnie historiami swojego biura i tego jak wzrosły jego zyski w tym roku... bla, bla, bla. Najchętniej poszłabym do łazienki zwymiotować kolacją za kilkaset dolarów, zarobionych na kantowaniu ludzi.
                W końcu przeszedł do rzeczy. Zabrał mnie do hotelowego apartamentu. Otworzył butelkę szampana i wyszedł z dwoma kieliszkami na balkon, gdzie już na niego czekałam. Wzniósł toast. Za noce takie jak ta. Wypił wszystko na raz.
                Poczułam jego kwaśny oddech na twarzy. Zamknęłam oczy. Chłodna woda zagłuszająca wszelkie dźwięki. Otworzyłam oczy. Gwiazdy mieniące się nade mną. Chwycił mnie w pasie, jakbym zaraz miała uciec. Delikatny dotyk dłoni na mojej talii. Przeciągnął nosem po skórze za moim uchem, wdychając zapach perfum. Przyjemny ucisk w żołądku na dźwięk jego śmiechu. Mocno przywarł do moich ust, próbując znaleźć swoim językiem mój. Czułe muśnięcie, złożone niczym obietnica.
- Zostaw mnie - odepchnęłam go od siebie. Przytrzymał mnie za nadgarstek.
- Nie taka była umowa - odparł złowrogo.
- Umowa właśnie wygasła - wyrwałam mu się i pobiegłam przez pokój. Złapałam torebkę i rzuciłam w jego stronę plikiem banknotów. - Nie chcę Twoich pieniędzy - zaczęłam nerwowo otwierać drzwi. Już prawie wyszłam. Zamknął je jednym, silnym ruchem ręki.
- Nigdzie nie idziesz. Chcę to, o co prosiłem. I to dostanę - przycisnął mnie do drzwi. Poczułam jego dłoń sunącą wzdłuż mojego uda. Dusiłam się. Było mi niedobrze. Chciałam płakać, ale wzięłam się w garść. Ugryzłam go w wargę, polała się krew. Odsunął się odrobinę. Przyłożyłam mu torebką, odsunął się bardziej. Z trudnością przecisnęłam się przez drzwi, na korytarzu usłyszałam jeszcze tylko krótkie ‘dziwka!’.
                Biegłam schodami w dół, a łzy płynęły po moich policzkach. Wypadłam na świeże powietrze i zwymiotowałam za rogiem hotelu. Starałam się uspokoić oddech, po czym złapałam taksówkę.
- Dokąd jedziemy? - zapytał taksówkarz z obcym akcentem.
- Na plażę - odpowiedziałam wpatrzona niewidzącym wzrokiem w światła miasta.

*Ross*
                Siedziałem w pokoju męcząc gitarę. Zawsze dawała mi poczucie spełnienia, pozwalała marzyć, tworzyć nowe historie. Namiastka bliskości, której tak bardzo potrzebuję. Rozdzwonił się mój telefon. Nie chciałem odbierać, jednak ktoś nie odpuszczał.
- Słucham - rzuciłem, nie patrząc nawet na ekran.
- Ro... Ross? - w słuchawce usłyszałem szloch. Serce mi przyspieszyło.
- Leila? Co się stało?
- Potrzebuję Cię. Potrzebuję bardziej, niż kiedykolwiek - wciąż słyszałem jej płacz.
- Gdzie jesteś? - bałem się, że wpakowała się w niezłe bagno.
- Na plaży. Wiesz gdzie.
- Nie ruszaj się stamtąd. Zaraz będę - wybiegłem z domu narzucając na siebie dżinsową kurtkę, nie reagując na wołanie mamy. Wskoczyłem do samochodu i pognałem zapominając o wszelkich przepisach drogowych.

*Leila*
                Siedziałam na murku, wpatrując się w ocean. Chłodna bryza owiewała moje nagie ramiona, sprawiając, że cała się trzęsłam. Myślałam o tym, jak miło byłoby opaść na te wzburzone fale i unosić się, aż do momentu, kiedy chłodna toń zabierze mnie do siebie, w ciemne głębiny. Nic nie czuć, niczego się nie obawiać. Odwróciłam głowę w stronę drogi. Zobaczyłam zbliżającą się do mnie postać.
- Ross? - zapytałam sama siebie. Ruszyłam biegiem w jego kierunku i wpadłam mu w ramiona. Wtuliłam twarz w zagłębienie jego szyi.
- Cii, już dobrze - wyszeptał, gładząc mnie po plecach.
- Pomóż mi. Chcę z tym skończyć  - zacisnęłam dłonie na jego koszulce, jakbym chciała go zatrzymać przy sobie na zawsze. - Sama nie dam rady.
- Pomogę. Wyjdziemy z tego razem - poczułam, że jego uścisk się wzmocnił.

*Ross*
                Nie wiedziałem, co o tym wszystkim myśleć. A dokładniej - nie myślałem. Byłem jak w amoku. Gdyby ktoś zapytał jak tu dojechałem, nic bym nie odpowiedział. Ale wszystko było nieważne. Miałem ją w ramionach i nie chciałem wypuszczać. Bałem się, że to sen, że zaraz się obudzę. Nie chciałem podejmować takiego ryzyka. Wiedziałem, że dostałem drugą szansę i nie mogę jej zmarnować. Stałem tam, wdychając zapach jej włosów, pachniały wiosennym porankiem. Przymknąłem oczy wyobrażając sobie słoneczny dzień, razem z nią w zwiewnej sukience, przy śniadaniu na zielonej trawie wciąż pokrytej rosą.
                Otworzyłem oczy, zimny podmuch uderzył w moją twarz. Nad nami wisiały miliony gwiazd. Przez ułamek sekundy widziałem rozbłysk jednej, która spadała. Nie pomyślałem życzenia. Wszystko czego chciałem, miałem w swoich ramionach.

*Leila*
                - Chodź. Zabiorę Cię do mnie, ogrzejesz się - poczułam jak okrywa mnie swoją kurtką. Owinęłam ją mocno wokół ciała, wdychając jego zapach, czując przyjemne mrowienie pod rozgrzanym materiałem. Wsiadłam do samochodu, oddech wracał do normy, dłonie się nie trzęsły, po łzach zostały jedynie słone ślady na policzkach. Wolałam nie wiedzieć jak wyglądam, ale Ross zdawał się nie przejmować moim, na bank, rozmazanym makijażem.
                Weszliśmy po cichu do jego domu. Ross poszedł do kuchni, a ja skierowałam się do łazienki. Umyłam twarz i związałam włosy gumką pożyczoną z szafki. Rydel raczej nie powinna być zła. Poszłam do jego pokoju, Ryland był poza domem, więc byłam tam sama. Miałam czas na pooglądanie ich pamiątek wiszących na ścianach i stojących na półkach.
                Ross wszedł do pokoju z herbatą i parującymi tostami.
- Może nic specjalnego, ale przynajmniej ciepłe - uśmiechnął się. Usiadłam i zaczęłam jeść. Herbata koiła zmysły. Ross podtrzymywał rozmowę. Nie pytał, co się stało, raczej starał się rozluźnić atmosferę zabawnymi historiami. Wiedział, że dowie się wszystkiego w swoim czasie. Dzisiejszy wieczór nie był odpowiedni. Byłam mu za to wdzięczna.
- Chyba pora zbierać się do domu. Za dużo wrażeń jak na jeden dzień. Jedyne o czym marzę, to gorący prysznic i moje łóżko - odezwałam się.
- Szkoda, ale rozumiem. Chodź, odwiozę Cię - ruszył do drzwi.
                Staliśmy pod moim blokiem. Przytuliłam go na pożegnanie, po czym spojrzałam w oczy, wciąż trzymając luźno dłonie na jego ramionach.
- Ross, ja… jak na razie nie potrafię dać Ci nic więcej oprócz przyjaźni - wyszeptałam, bałam się jego reakcji.
- Jak na razie o nic więcej nie proszę - w jego uśmiechu zobaczyłam, że połączyło nas dziś coś wyjątkowego.

- Dziękuję - powiedziałam bezgłośnie. Zaczęłam się oddalać, choć serce mówiło, aby zostać przy nim dłużej. Nie. Na dziś wystarczy. Ross stał tam z delikatnym uśmiechem i patrzył na mnie, dopóki nie zniknęłam za drzwiami.

wtorek, 29 lipca 2014

8. I've got the scars and I wish that you could see that you’re the antidote to everything of me

*Ross*
                Wpadłem do pokoju i przykryłem się kołdrą po czubek głowy. Co ja sobie wyobrażałem? Ma rację, wmawiam sobie, że się zakochałem. Przecież my prawie się nie znamy. A jednak cały czas mam jej uśmiech przed oczami.
                Usłyszałem ciche pukanie do drzwi, które chwilę później powoli się otworzyły.
- Ross? - nie odpowiedziałem. Materac ugiął się pod ciężarem drugiego ciała, a ja poczułem na ramieniu ciepłą dłoń Rydel. - Ross, porozmawiaj ze mną. Co się stało? Może razem coś wymyślimy.
- Chcę się wyprowadzić. Od jutra zacznę szukać sobie mieszkania - wystawiłem głowę spod kołdry i spojrzałem siostrze prosto w oczy. Zaniemówiła.
- Co? Ross, oszalałeś? Co się stało?
- Uświadomiłem sobie, że nie zniosę dłużej wpatrywania się w moje zakochane rodzeństwo. Potrzebuję trochę samotności.
- Nie, nie możesz… Jeśli Ty się wyłamiesz, to wszystko się posypie…
- Nie sądzę. Nie chcę już więcej czuć się jak piąte koło u wozu - zaśmiałem się gorzko. - Ironia losu, prawda? Zawsze myślałem, że piątka, to to, co nas razem trzyma, że nasze życie potrzebuje pięciu kół.
- Chwila, ochłońmy - Rydel potarła nerwowo czoło. - Dlaczego czujesz się piątym kołem, wytłumacz.
- Bo każdy z Was kogoś ma i czasem czuję się, że zabieracie mnie wszędzie z litości, zawsze ktoś musi ze mną rozmawiać i odrywać się od swojej drugiej połówki. Nie potrzebuję tego.
- Dobra, jutro jedziemy do wesołego miasteczka, mieliśmy jechać wszyscy, ale mam pomysł. Jedźmy w szóstkę, tylko zespół i Ryland. Będzie tak jak dawniej, zobaczysz.
- Nie Delly, nic już nie będzie tak jak dawniej. Dorośliśmy. A ja nie chcę psuć Wam popołudnia.
- A jeśli porozmawiam z Leilą?
- Po co?
- Jeśli nakłonię ją, żeby dała Ci szansę, odpuścisz?
- Nie. Z Leilą już skończone, to była pomyłka - nakryłem się ponownie kołdrą, aby pokazać, że rozmowa dobiegła końca. Drzwi powoli się zamknęły.

*Leila*
                Siedziałam przed telewizorem, wgapiając się bezmyślnie w ekran. Emma wróciła do mieszkania.
- Jesteś z siebie zadowolona? - rzuciła na wejściu.
- Co? O co Ci chodzi? - nie spodziewałam się takiego ataku. Miałam raczej nadzieję, że stanie po mojej stronie.
- Ross zamierza się wyprowadzić. Nie wiem, co mu zrobiłaś, ale wszyscy boją się, że ich super życie zaczyna się sypać. Boją się o zespół.
- Co Ty wymyślasz? - nie wierzyłam jej. Poza tym, co ja mam z tym wszystkim wspólnego?
- Nic nie wymyślam, Rydel z nim rozmawiała. Naprawdę jest taki zły, że nie mogłabyś się z nim trochę poumawiać?
- Emma, nie zrozumiesz - westchnęłam i przymknęłam powieki szukając wewnętrznej siły.
- W takim razie mi wytłumacz - skrzyżowała ręce na piersi.
- Mogę Ci powiedzieć, że to on nosi problem w sobie. Trafiło na mnie, bo akurat byłam pod ręką. Niech się wyprowadzi, jest dorosły, wie co robi - wstałam i wyszłam do swojego pokoju. Gdzieś pod żebrami zostałam ukłuta przez poczucie winy.
                Po nieprzespanej nocy wpadłam do kuchni, gdzie Emma robiła sobie śniadanie. Nie zaszczyciła mnie swoim spojrzeniem.
- Jedziecie dziś do tego wesołego miasteczka? - zapytałam podgryzając marchewkę.
- Tak, ale Ciebie to chyba nie obchodzi, prawda?
- Ross też będzie? - zignorowałam jej pytanie.
- Nie wiem, próbują go wyciągnąć - spojrzała na mnie badawczo. - Chcesz go jeszcze dobić?
- Nie, chcę go przeprosić za wczoraj - ciężko się do tego przyznać. - Mogę jechać? - rysy Emmy złagodniały.
- Zadzwonię do Rikera.
                Pojechałam razem z Emmą. Poszłyśmy w umówione miejsce, pod budkę z watą cukrową. Ross wyglądał jakby zobaczył ducha. Przywitaliśmy się i miała zacząć się ‘zabawa’. Jak dla kogo, bo ja nienawidzę tych wszystkich maszyn.
- Ross, możemy porozmawiać? - chciałam mieć to z głowy i wrócić do domu. Spojrzał na Rydel, jakby był pod jej presją.
- Jasne, chodź - ruszyliśmy w bardziej ustronne miejsce i siedliśmy na jednej z ławek.
- Przepraszam. Za to, że Cię uderzyłam… i za to, że tak zareagowałam. Po prostu mnie zaskoczyłeś - odwróciłam wzrok.
- Nie ma problemu, dotarło do mnie. W zasadzie powinienem Ci podziękować.
- Za…?
- Za to, że przestałem się oszukiwać. Teraz widzę, że każda dziewczyna, która traktuje mnie normalnie, nie jak kogoś sławnego, wydaje mi się wspaniała - auć, zabolało. - Więc nie musisz się już przejmować, odpuściłem. Jesteś bezpieczna - powoli zaczął się zbierać.
- Czekaj, nie o to mi chodziło… przecież możemy się kumplować, prawda?
- Taa, jasne - jego ton jednak przeczył słowom. W sumie to i lepiej, problem z głowy.
                Ruszyliśmy do reszty.
- O, super, że jesteście. Idziemy na tą wielką karuzelę - zawołał do nas Rocky.
- Ja odpadam - uniosłam dłonie w górę widząc wielkie koło.
- Leila, no przestań, będzie fajnie. Poza tym Ross nie będzie miał pary - powiedziała Rydel.
- Ja nie muszę jechać - spojrzał na nią nieprzyjemnie.
- Przestańcie robić sceny. Idziemy - zadecydował za nas Riker.

*Ross*
                Miałem dość tej wyprawy. Jeszcze teraz zawisnę z nią kilka metrów nad ziemią, cudownie. Wsiedliśmy do ciasnego wagonika. Spojrzałem na Leilę, na jej twarzy malowało się przerażenie.
- Hej, w porządku?
- Mam lęk wysokości - odpowiedziała słabo. Wyraźnie zbladała.
- Przecież mogłaś powiedzieć. Po co przyszłaś do wesołego miasteczka z lękiem wysokości? Tu prawie wszystko się z tym wiąże.
- Może dla Ciebie, geniuszu - kolejka ruszyła, a ona zamknęła oczy. Gdy znaleźliśmy się w połowie wysokości, mocno zacisnęła dłoń na mojej ręce. Nie spodziewałem się, że może mieć tyle siły.
                Po skończonej przejażdżce szybko zeskoczyła na ziemię.
- Nigdy więcej o tym nie rozmawiajmy - rzuciła szybko i wmieszała się w tłum, gdzieś za moim rodzeństwem. Po jakichś 20 minutach straciłem ją z oczu.
- Widział ktoś Leilę? - miałem złe przeczucia. Wszyscy popatrzyli po sobie kręcąc przecząco głowami. Ruszyłem w stronę toalet.
                Wszyscy dziwnie na mnie patrzyli, gdy wszedłem do damskiej ubikacji, a do tego zaglądałem pod drzwi szukając odpowiednich butów. Znalazłem. Nie musiałem długo czekać, drzwi zaczęły się otwierać. Wepchnąłem dziewczynę z powrotem do kabiny i zamknąłem drzwi.
 - Dlaczego to robisz?!
- Co? Ross, oszalałeś? Nie mogę już nawet skorzystać z toalety?
- Ubrudziłaś sobie nosek - spojrzałem na nią twardo. Szybkim ruchem starła biały proszek, unikając mojego spojrzenia.
- Czemu tak Ci to przeszkadza, co?
- Mam opowiedzieć Ci swoją historię?
- Tak, proszę! - wyraźnie się zniecierpliwiła.
- Byłem kiedyś u kumpla w garażu. Siedzieliśmy w trójkę, drugi przyniósł towar. Wziąłem trochę, spróbowałem. Byłem umówiony z Rydel, że weźmie mnie w drodze ze sklepu, więc musiałem się trzymać. Oni zostali. Na drugi dzień dowiedziałem się, że jeden nie żyje, a drugi leży w szpitalu… to mogłem być ja.
- Ćpać trzeba umieć, a nie wciągać kilogramami - odpowiedziała nic sobie z tego nie robiąc.
- Nie rozumiesz, że to Cię zabija? - przeszły mnie dreszcze na wspomnienie tego wieczoru.
- A kto powiedział, że chcę żyć? - przecisnęła się obok mnie i wyszła. Poszedłem za nią, starając się unikać ciekawskich spojrzeń.
- Leila, czekaj, nie chcesz chyba prowadzić? - dogoniłem ją, gdy zobaczyłem, że zmierza w stronę parkingu.
- Czemu nie? - wariatka.
- Daj kluczyki.
- Nie, odczep się ode mnie.
- Daj mi kluczyki, odwiozę Cię do domu.
- A co z nimi? - wskazała głową w stronę tłumu.
- Myślę, że dadzą sobie radę - wsiadłem na fotel kierowcy. W milczeniu podjechaliśmy pod jej blok.
- Dzięki. Obiecuję, że już więcej nie będę Cię niepokoić - zostawiła mnie na chodniku. Ruszyłem  w samotną podróż do domu. Rozmyślałem nad dzisiejszymi wydarzeniami. Odebrałem tak sprzeczne sygnały, że nie wiem, co o tym wszystkim sądzić.

                Jedno wiem na pewno. To jeszcze nie koniec.

piątek, 25 lipca 2014

7. Oh boy, have you seen my heart?

*Leila*
                Obudziłam się z popołudniowej drzemki. Rozmazana, z włosami w nieładzie, wpakowałam się do salonu, gdzie Emma z Rikerem zajadali się pizzą.
- Hej, smacznego.
- Cześć, przyłączysz się? - odpowiedział on z uśmiechem.
- Nie, dzięki, zaraz i tak wychodzę - miałam zamiar zniknąć w łazience.
- Leila, zaczekaj. Wpadniesz w czwartek z Emmą na nasz koncert? - już miałam sprytnie się wykręcić, gdy zainterweniowała moja przyjaciółka.
- Nawet nie próbuj. Daj się chociaż raz wyciągnąć gdzieś bez narzekania - wypuściłam głośno powietrze.
- Dobra, przyjdę - uniosłam ręce w geście kapitulacji.
- Ross na pewno się ucieszy - Riker puścił do mnie oczko.
- Nie wyobrażajcie sobie za dużo - wyszłam naburmuszona szykować się na kolację, mając chwilowo dość imienia Ross. Czemu w ogóle zakładają, że możemy mieć ze sobą coś wspólnego?
                Kolejny raz zrobiłam z siebie gwiazdę i wyszłam. 
- Wow - oczy Rikera otworzyły się szeroko na mój widok. Emma spojrzała na mnie niezadowolona. - Idziesz na randkę? 
- Powiedzmy, mam spotkanie z Johnem.
- Myślałem, że się pokłóciliście.
- Jest moim szefem. Nie możemy przestać ze sobą rozmawiać. Miłego wieczoru - wyszłam pospiesznie, miałam dość zainteresowania moim życiem osobistym.

*Riker*
                Wróciłem do domu. W kuchni natknąłem się na Rossa.
- Patrzcie kto wrócił - zaśmiał się. - Jak tam?
- Super, nie mogłem trafić lepiej - naprawdę, Emma była wspaniała.
- Cieszę się - zastanowił się chwilę. - A Leila?
- Co Leila?
- Co u niej?
- W porządku - uciekłem wzrokiem w bok.
- Riker?
- Hmm?
- Chcesz mi coś powiedzieć?
- Poszła na kolację z Johnem - mój brat zacisnął na chwilę pięści, po czym nałożył na twarz maskę bez wyrazu.
- No i? Przecież się z nią nie spotykam, prawda? To jej życie - nie byłem pewien czy zapytał o to mnie czy siebie. Zamyślony wyszedł.

*Leila*
                Nadszedł czwartek. Emma założyła mi na nadgarstek szeroką, czarno-różową bransoletkę, która zastępowała nam bilety. Wsiadłyśmy do samochodu i rozpoczęła się nasza dwugodzinna podróż.
                Zaparkowałam i ruszyłyśmy pod klub, w którym grali. Właśnie otworzyli bramy. O co tyle wrzasku? Pytałam sama siebie. Nawet ich tu nie ma, więc po co te dziewczyny tak się unoszą? Ani się nie obejrzałam, a moja przyjaciółka zniknęła w tłumie, przeciskając się do wejścia. Wzniosłam oczy do nieba. Miałam ochotę skorzystać z okazji i przeczekać koncert w kawiarni, ale tak szczerze, chciałam ich zobaczyć na scenie.
                Weszłam do środka na samym końcu i zaszyłam się w najdalszym kącie sali. Zaczęło się, pisk był tak przeraźliwy, że na początku nie wiedziałam, co się dzieje. W końcu przywykłam. Obserwowałam ich, widziałam, że to ich całe życie. Kochają to, co robią. Istne szaleństwo, tak określiłabym to, co widziałam.
                Sala zaczęła pustoszeć, dostałam wiadomość od Emmy, żebym przyszła pod scenę.
- Yay, było niesamowicie! Co myślisz? - wykrzykiwała podekscytowana.
- Tak, całkiem spoko - odparłam opanowana.
- Pff, nie wiesz, co dobre - podeszła do ochroniarzy. - Całkiem spoko… - naśladowała mnie pod nosem, kręcąc głową. Pokazałyśmy nasze magiczne bransoletki i zostałyśmy wpuszczone na backstage.
                Weszłyśmy do niezbyt dużej garderoby, przywitałyśmy się ze wszystkimi. Drzwi łazienki otworzyły się i stanął w nich Ross. Mokre włosy opadły mu na czoło, a jedynym, co miał na sobie, to ręcznik owinięty wokół bioder.
- Hej - rozpromieniłam się. Chciałam być po prostu miła. Poza tym przyznaję, robił wrażenie. Jego oczy na chwilę się zwęziły.
- Hej - minął mnie obojętnie. Dobra, dwie rzeczy. Po pierwsze, dobre wrażenie uleciało. Po drugie, co go do cholery ugryzło? Usiadłam na jednej z kanap czekając na rozwój sytuacji.
- I jak się podobało? - zapytał Rocky.
- Mój najlepszy koncert! Uwielbiam Was - odpowiedziała ciągle rozemocjonowana Emma.
- Tak jest! - Rocky przybił sobie piątkę z Ratliffem. Uśmiechnęłam się do siebie. Nie przypominam sobie, żeby Emma była stałą bywalczynią koncertów.
                Chwilę później z łazienki wyszedł Riker, w stanie podobnym do tego, jaki zaprezentował Ross. Spojrzałam na Emmę, jej policzki uroczo się zaróżowiły. Odwróciłam głowę i zobaczyłam Rossa wychodzącego z pomieszczenia. Ruszyłam za nim. Zamknęłam drzwi i znalazłam się w długim korytarzu.
- Ross!
- Słucham? - powoli się do mnie odwrócił.
- O co Ci chodzi?
- Mnie? O nic - jego wzrok przeszywał mnie na wylot.
- Odniosłam inne wrażenie.
- Jak udała się ostatnia kolacja? - spytał z ironicznym uśmiechem akcentując słowo ‘kolacja’.
- Jaka…? - na początku nie wiedziałam o czym mówi. - Co Ci do tego? Dobrze wiesz czym się zajmuję, więc skąd takie zachowanie?
- Nie wiem, może po prostu byłem głupi. Myślałem, że po tym jak znalazłem Cię nieprzytomną, coś do Ciebie dotrze.
- Nie próbuj mnie zmieniać. Widzisz we mnie kogoś kim nie jestem.
- A może widzę w Tobie coś, co Ty boisz się zobaczyć?
- Jeśli coś takiego było, to dawno umarło - odwróciłam się na pięcie i wróciłam do garderoby. Tam zabawa trwałą w najlepsze. - Emma, zamierzamy dzisiaj wracać do domu? Wiesz, że ja musze jutro iść do pracy.
- Właśnie o tym rozmawialiśmy. Mogę wracać z nimi busem? Odbierzesz mnie jutro po pracy, co? Proszę - zrobiła błagalną minę. Nie miałam zamiaru jej odklejać od Rikera, szczególnie po tym jak śliniła się, gdy stał na scenie.
- Nie ma problemu, tylko nie szalejcie za bardzo - uśmiechnęłam się do niej i przytuliłam na pożegnanie.
                Wyszłam pospiesznie z klubu, wsiadłam do samochodu i włączyłam głośną muzykę. Jechałam przed siebie, myśląc czy ta znajomość ma jakikolwiek sens. I zastanawiając się, czemu tak mu zależy.

                Następnego dnia oczywiście zaspałam, wpadłam do biura w pierwszej lepszej sukience wyciągniętej z szafy i kompletnie bez makijażu. Przez to musiałam zostać trochę dłużej. W ciągu dnia dostałam wiadomość „Przepraszam za wczoraj, to nie moja sprawa, przyznaję, nawaliłem. Możemy wrócić do naszych stosunków z plaży?”. Dziękuję za udostępnianie mojego numeru, przyjaciółko. Wrzuciłam telefon do torebki, mając nadzieję, że wchłonie go tam jakaś czarna dziura. Po południu Emma napisała mi żebym weszła do nich, Stormie zaprasza na obiad. Odezwał się mój żołądek. Chyba nie miałam wyboru.
                Siedzieliśmy przy stole. To dziwne, ale u nich zawsze czuję się jakoś tak beztrosko. Ściemniło się, a my dalej prowadziliśmy luźnie rozmowy. Ross gdzieś zniknął. Szkoda, bo chyba jednak udało nam się zapomnieć o wczoraj i znowu normalnie rozmawialiśmy. Poczułam, że przyszedł mi sms. „Wyjdź za dom” brzmiała wiadomość. Pod pretekstem toalety wyszłam przez szklane drzwi do ogrodu z basenem.
- Masz ochotę popływać? - ujrzałam zadziorny uśmiech Rossa.
- Niby jak? Nie mam nawet stroju…
- A po co Ci strój? - zapytał, po czym sprawnym ruchem pozbył się koszulki, spodni i wskoczył do basenu. - No dalej - zachęcał mnie już z wody. - Przecież i tak widziałem Cie już w bieliźnie - zadowolony z siebie oddał się pływaniu. No dobra, miał rację, a ja miałam ochotę wyjść poza schematy. Rzuciłam sukienkę na ziemię i wskoczyłam za nim.
                Była gorąca noc. Unosiłam się na wodzie wpatrując się w gwiazdy. Nie miałam w tej chwili żadnych zmartwień. Chłodna woda przynosiła ukojenie i  odcinała ode mnie wszelkie dźwięki. Niestety.
                Nagle poczułam jak Ross wciąga mnie pod wodę, szybko się mu wykręciłam. Zaczęliśmy się śmiać i chlapać wodą jak małe dzieci. Jeden zły ruch. Jedna chwila. Jego ręce znalazły się na mojej talii, spojrzał w moje oczy, a jego uśmiech zniknął. Delikatnie musnął moje usta.
- Co Ty wyprawiasz?! - odskoczyłam od niego. Podpłynęłam do drabinki i szybko wyszłam z wody.
- Leila, zaczekaj. Ja po prostu… myślałem, że też coś poczułaś. Przepraszam, nie kontrolowałem tego - wyskoczył za mną i przytrzymał mnie za nadgarstek.
- Chcesz coś poczuć? Proszę - wymierzyłam mu policzek. - Kiedy do Ciebie dotrze, że nic z tego nie będzie?!
- Nie będzie tylko dlatego, że tak sobie postanowiłaś - odparł, przykładając dłoń do twarzy.
- Ross, posłuchaj, przestałam wierzyć w miłość i tego typu sprawy, odkąd starsi panowie zostawiają swoje żony i dzieci w domu, żeby pokazać się ze mną, a następnie dopłacić drugie tyle i robić w hotelu rzeczy o jakich nie masz pojęcia. Każdy kiedyś zdradzi i po miłości zostanie tylko ból i pustka, a ja w swoim życiu mam już tego za dużo.
- Nie pomyślałaś, że może chcę zapełnić tą pustkę? Może nie jestem taki jak wszyscy?
- Owszem, chcesz zapełnić, ale swoją. To Ty potrzebujesz miłości, to Ty masz problem, nie ja. Oszukujesz sam siebie, myśląc, że chcesz pomóc mnie - jego oczy pociemniały, nie odpowiedział. Szybko włożyłam sukienkę i przebiegłam przez dom do wyjścia. - Riker, odwieziesz Emmę? - zapytałam siedzącego w salonie chłopaka.
- Jas… Leila, a Ty dokąd? - więcej nie usłyszałam. Zatrzasnęłam za sobą drzwi i pojechałam do domu.
                Poszłam prosto pod prysznic. Gorący strumień działał kojąco. Nie byłam z nim do końca szczera. Prawda, nie wierzę w szczęśliwe związki na całe życie, ale druga prawda jest taka, że boję się uczucia, więc miał trochę racji. Jest jeszcze trzecia, której nie dopuszczam do swojej świadomości.

                Prawie mu uległam. 


czwartek, 24 lipca 2014

Liebster Award

No więc tak, na początku dziękuję Ani za nominację ;) a tak poza tym nie mam pojęcia o co chodzi, więc może tylko odpowiem na zadane mi pytania :D

1. Pierwszy album, jaki kupiła/eś?
Tokio Hotel - Schrei 
2. Największy strach?

Lot samolotem
3. Dlaczego zaczęłaś pisać bloga?

Przez Mili, bo chciała żebym napisała kolejnego ;p
4. Co w tobie wkurza twoich znajomych?

Hmm, nie mam pojęcia. Możliwe, że czasem za dużo gadam
5. Ulubiony kolor/y?
Turkusowy
6. Ulubiony ciuch?

Dżinsy
7. Jaki jest twój największy nawyk?

Zawszę muszę słuchać muzyki jadąc samochodem
8. Piosenka, którą masz lub miałabyś ustawioną na budzik?

Ira - Parę chwil
9. Ulubiony teledysk i piosenka na dzisiaj?

Piosenka: R5 - Heart Made Up On You, teledysk: Nevada Tan - Neustart
10. Na premierę jakiej książki/filmu czekasz?
Szybcy i Wściekli 7

wtorek, 15 lipca 2014

6. I have a tale to tell about a girl whose soul was screwed

*Leila*
                Wysiedliśmy na parkingu i ruszyliśmy prosto do budki z mrożonym jogurtem. Ross miał na sobie ciemne okulary, ale i tak widziałam, że kilka osób zwróciło na nas uwagę. Mam nadzieję, że nikt nie zrobi nam zdjęć. Usiedliśmy na murku otaczającym plażę. Zanurzyłam stopy w gorącym piasku. Jedliśmy i wpatrywaliśmy się w fale uderzające o ląd. Poczułam na sobie jego spojrzenie, odwróciłam się, wyglądał jakby się nad czymś głęboko zastanawiał.
- No co? - zapytałam.
- Opowiedz mi, jak stałaś się tym, kim jesteś - wytrzymał mój piorunujący wzrok. Co on myśli, że mu ufam?
- Po co? - odparłam.
- Bo próbuję Cię zrozumieć. Dziś nie jesteś tą dziewczyną, którą spotkałem na imprezie. Masz dwie twarze, a ja wolę poznać tą drugą - odwróciłam wzrok. W zasadzie, gdyby chciał, już wszyscy znaliby prawdę o mnie, a myślę, że nikt nie zna prawdziwej historii mojego pobytu w jego pokoju.
- Więc wszystko zaczęło się chyba 22 lata temu, gdy moja mama zmarła przy porodzie - zaczęłam powoli, wpatrując się w horyzont. - Wychowywałam się z tatą, było nam ze sobą bardzo dobrze, był moim bohaterem. Pracował do późna, a ja zawsze czekałam na niego, żeby przeczytał mi bajkę na dobranoc i powiedział, że przygotowałam mu pyszne kanapki - uśmiechnęłam się do siebie. - Jednak, gdy miałam 11 lat, zachorował na raka. Stałam się gospodynią domową i jego opiekunką. Mała dziewczynka patrząca na śmierć jedynej osoby jaką ma. Straciłam swoje jedyne oparcie i trafiłam do domu dziecka. Nie było czasu na rozpacz, musiałam się nauczyć walczyć o swoje. Przeszłam szkołę życia, której nikomu nie życzę.
                Gdy miałam 13 lat los się do mnie uśmiechnął, zostałam zaadoptowana przez cudownych ludzi. Nie mogli mieć dzieci, ale postanowili wyprowadzić na prostą tyle straconych duszyczek, ile zdołają. I tak stałam się szóstym, najmłodszym dzieciakiem Bena i Mary. Są właścicielami ogromnego koncernu zajmującego się transportem, więc było ich na nas stać. Miałam super ciuchy, prywatną szkołę i swój własny pokój. No i oczywiście rodzinę. Chciałam jednak osiągnąć coś sama. 
                I tak właśnie zaprzyjaźniłam się z Johnem. Jest biznesowym partnerem Bena, ale także dobrym przyjacielem. Dla mnie zawsze był wujkiem Johnnym, gdy usłyszał, że szukam pracy, od razu pokojarzył, że jego asystentka rezygnuje niedługo ze stanowiska i wziął mnie na próbę. Zostałam. Pewnego razu poprosił żebym poszła z nim na firmowe przyjęcie. Załatwił mi kosmetyczkę, fryzjerkę, kupił sukienkę. Kilka dni później zapytał czy nie chciałabym sobie dorobić na takich przyjęciach. Dla osiemnastolatki był to biznes życia. Zaczął nakręcać mi klientów, sam miał w tym swój interes, bo zyskał sympatię kontrahentów. A ja z przyjęcia na przyjęcie stawałam się coraz śmielsza… Resztę historii chyba już znasz - spojrzałam na niego i zaczęłam mieszać łyżeczką w resztce rozpuszczonego jogurtu.
- Wow, nie wiem, co powiedzieć… - odezwał się w końcu.
- Lepiej się zastanów, bo teraz będę musiała Cię zabić.
- Co? - jęknął przestraszony. Uśmiechnęłam się delikatnie.
- Wyluzuj, żartuję - szturchnęłam go w ramię. - Po prostu nikt nie zna całej tej historii - dodałam.
- A Emma? Czemu to przed nią ukrywasz? - zapytał.
- Nie chcę jej stracić. Wiem jakie byłoby jej zdanie w tej sprawie.
- Nie myślałaś żeby to rzucić?
- Po co? Przywykłam, jest mi z tym dobrze.
- A co potem? Za 10, 20 lat? Przepraszam, że to powiem, ale wtedy nikt za Ciebie nie zapłaci. Masz jakieś wyjście awaryjne?
- Chciałabym pójść na studia - zaskoczyłam sama siebie tą odpowiedzią, Rossa najwyraźniej też.
- Serio? Jakie? - ożywił się.
- Dobrze się czuje w tej logistyce, może mogłabym w końcu awansować, albo gdzieś się przenieść… mam doświadczenie, brakuje mi tylko papierka żeby rozwinąć skrzydła.
- W takim razie trzymam kciuki, żeby się udało - uśmiechnął się.
                Porozmawialiśmy jeszcze trochę, zepchnęłam rozmowę na inne tory, nie chciałam już opowiadać o sobie. Powiedziałam i tak za dużo, wolałam, żeby on powiedział coś o sobie. W kieszeni zawibrował mi telefon. Emma.
- Tak? - odebrałam.
- Leila, możesz mi powiedzieć gdzie Wy zniknęliście?
- A co, martwicie się o nas? To słodkie - uśmiechnęłam się do Rossa.
- Może i bym się nie martwiła, ale nie wiem czy mam wracać sama do domu czy chcesz mi towarzyszyć?
- No zaczekaj, zaczekaj. Już się zbieramy, będziemy za 15 minut - rozłączyłam się i poszliśmy do samochodu.
                Wróciliśmy do ich domu i dziwnym sposobem nagle wszyscy się nami zainteresowali.
- To co, idziemy? - zapytałam Emmy, bo nie potrzebowałam skupiać na sobie uwagi.
- Może Was odwiozę? - zaoferował się Ross.
- Spokojnie, przejdziemy się - odpowiedziałam.
- To my Was odprowadzimy - zadecydował Riker.
- A przez ‘my’, masz na myśli…? - spytałam.
- No ja i Ross.
- Tak? A to ciekawe - odezwał się mój dzisiejszy kompan.
- Dobrze Ci zrobi - uśmiechnął się do niego starszy i wyszedł razem z Emmą na chodnik. Pożegnałam się ze wszystkimi i ruszyłam z Rossem za nimi.
                Pod naszym blokiem dałam mu znak ręką, żeby się zatrzymał. Zza rogu żywopłotu podglądałam naszą zakochaną parkę. Coś tam do siebie poszeptali i przytulili się mocno na pożegnanie.
- To teraz czas na nas - Ross spojrzał na mnie uśmiechnięty i rozłożył ręce żeby mnie przytulić.
- Bez takich mi tu. Dobranoc, Lynch - minęłam go z satysfakcją. Odwróciłam się na sekundę, a na jego twarzy widziałam zastanowienie wymieszane z podziwem. Jakbym była zagadką, którą pragnie rozwiązać.
- Słodkich snów, Emma! - krzyknął do mojej przyjaciółki. Ja po drodze pożegnałam się z Rikerem i ruszyli razem w stronę domu.
- I jak było? - zapytała mnie Emma na klatce schodowej.
- Hmm, dobrze.
- Dobrze? Tylko?
- Co Ty sugerujesz? Ja nie byłam przecież na randce. Lepiej mów jak tam z Rikerem?
- Świetnie - delikatny rumieniec wyszedł na jej policzki.
                Weszłyśmy do mieszkania. Wzięłam szybki prysznic i usiadłam przed laptopem. Bezwiednie wpisałam do przeglądarki ‘R5’.

*Ross*
                Wracaliśmy powoli z Rikerem milcząc, delektując się ciszą, której czasem w naszym życiu brakuje.
- Ty z tą Emmą tak na serio? - zapytałem. Zastanowił się chwilę.
- Jaa… Tak, chyba tak - uśmiechnął się do siebie patrząc w chodnik. Cieszyłem się. Myślałem, że będzie mi to przeszkadzać, ale jest zupełnie inaczej. - A co z Leilą? - odezwał się nagle.
- A co ma być?
- No chyba zaczęliście się dogadywać, nie?
- Riker, uwierz, nie chcesz żebym z nią był…
- Nie powiesz mi, co ukrywa, prawda? - spytał wprost.

- Nie. Tak jest lepiej - spojrzałem bratu prosto w oczy. - Chcę żeby mi ufała - chcę ją z tego wyciągnąć, nieuchwytna myśl przemknęła przez moją głowę.

sobota, 12 lipca 2014

5. You. Me. Now.

*Leila*
                Otworzyłam drzwi mieszkania, w którym unosiły się smakowite zapachy. Emma gotuje? Musiało się coś stać.
- Hej - powiedziałam ostrożnie wchodząc do kuchni.
- Cześć, siadaj. Prawie gotowe - powiedziała cała w skowronkach.
- Jakieś nowiny? - zapytałam.
- Nie, wszystko w porządku - postawiła przede mną naleśniki polane sosem czekoladowym i zrobiła na nich duży kleks bitej śmietany. - Voilà!
- Nie wiem czego ode mnie chcesz, ale już prawie mnie przekonałaś - uśmiechnęłam się do niej i zaczęłam się delektować słodyczą. Na gorszą część nie musiałam długo czekać. Wstawiłyśmy brudne naczynia do zlewu i już miałam iść się przebrać, kiedy Emma się odezwała.
- Leila… nie chciałabyś odwiedzić ze mną Rikera jutro po południu?
- Że co, proszę? - myślałam, że się przesłyszałam.
- No weź, będzie fajnie.
- Emma, wytłumaczysz mi, po co ja jestem Wam potrzebna?
- No to nie będzie taka typowa randka, spotykamy się w ich domu, ma być jego rodzeństwo i przyjaciele… nie chcę być sama.
- Z tego, co mówisz, raczej nie będziesz sama.
- Oj, wiesz, o co mi chodzi. A jak coś mi się stanie? Może nie jest tym za kogo się podaje… - wiedziała jak zasiać we mnie ziarno niepewności. - A poza tym serdecznie Cię zapraszał.
- Riker? Mnie? Dobre sobie. Nigdzie się jutro nie wybieram.
- Och, proszę, proszę, proszę!
- Czemu tak Ci zależy? - coraz bardziej mnie to zastanawiało. Ja na ich miejscu cieszyłabym się, że się nie wtrącam.
- Może dlatego, że chcę, żebyś w końcu trochę wyluzowała, spotkała się z ludźmi - powiedziała cicho.
- Przecież wychodzę, spotykam się z ludźmi! - byłam w szoku, nie wiedziałam, że tak myśli.
- Serio? Najdroższe restauracje i sztywne rozmowy? Yeah, zabawa na całego… w dodatku z Twoim własnym szefem - w porę ugryzłam się w język, żeby nie powiedzieć jej prawdy.
- Myślałam, że go lubisz.
- Lubię, gdyby nie on, to w ogóle przesiadywałabyś tu każdy wieczór gapiąc się w telewizor.
- Super, że to sobie wyjaśniłyśmy - chciałam zakończyć tą rozmowę. - Nigdzie z Tobą jutro nie idę - ruszyłam przed siebie i po chwili trzasnęłam drzwiami swojego pokoju.
                Leżałam na łóżku gapiąc się w sufit. Myślałam o swoim życiu. Emma ma rację, za szybko dorosłam. Myślę, że same zapominamy o tym, że to ona jest 2 lata starsza ode mnie. Poczułam, że coś straciłam. Przypomniałam sobie grupkę, w której stał Ross, gdy pierwszy raz go zobaczyłam. Może wcale nie są tacy źli?
                Zebrałam się i wyszłam z pokoju, Emma leżała na kanapie przed telewizorem. Przysiadłam się po cichu do niej, wzięłam głębszy oddech.
- Emma, przepraszam - spojrzała na mnie milcząc. - Masz rację, chyba trochę się pogubiłam. Mogę tam z Tobą iść.
- Nie musisz, nie chcę żebyś robiła coś wbrew sobie - odparła patrząc w telewizor.
- Nie będę, po prostu mnie zaskoczyłaś. Przemyślałam to i chcę tam z Tobą iść - udowodnię wszystkim, łącznie ze sobą, że umiem być normalną dziewczyną.
- A Ross? Już Ci nie przeszkadza? - oczywiście, że przeszkadza.
- Przeżyję - uśmiechnęłam się.
- W takim razie idziemy jutro o 16, to tylko pół godziny spacerkiem - odwzajemniła uśmiech. Osiągnęła swój cel.

***

                Założyłam dżinsowe szorty, biały bezrękawnik i krótkie trampki. Włosy spięłam w luźny kok. Jeśli chodzi o makijaż, pomalowałam tylko rzęsy. Byłam gotowa w 15 minut, mogłabym się do tego przyzwyczaić.
                Ruszyłyśmy przez miasto. Gdy byłyśmy już na dobrej ulicy, Emma wykonała telefon i chwilę później z jednej z bram wyłonił się Riker.
- Hej - uśmiechnął się. - Leila, myślałem, że nie przyjdziesz - zwrócił się do mnie.
- Postanowiłam zrobić Wam niespodziankę, ale jeśli chcesz to wrócę do siebie…
- Nie, nie o to chodziło, fajnie, że jesteś - uśmiechnął się przyjaźnie.
                Przekroczyliśmy próg domu, z kuchni właśnie wychodził Ross. Na mój widok, mało co nie zakrztusił się wodą, którą popijał.
- Cześć - rzuciłam.
- Cześć - odpowiedział i minął nas jak gdyby nigdy nic. Riker i Emma wymienili spojrzenia. Zapowiada się ciekawe popołudnie.
- Chodźcie, przedstawię Wam wszystkich - weszliśmy do ogromnego salonu. - A więc po kolei: Rydel, Ratliff, Rocky, Alexa, Ryland, Savannah… Rossa już znacie - jasne, na bank wszystkich zapamiętałam.

                No więc… było przyjemnie, dobrze się bawiłam. Do czasu. Teraz siedzę i rozglądam się po pokoju. Rocky i Ratliff siedzą ze swoimi dziewczynami na kanapie i grają na konsoli, a każdy z nich chce wypaść jak najlepiej. Ryland i Savannah ich dopingują, a Emma z Rikerem usiedli przy stole i rozmawiają, co chwilę się śmiejąc. Z tego, co wiem, rodzice Lynchów siedzą sobie uroczo na tarasie. Ach, no i jest jeszcze Ross, od dłuższego czasu wpatruje się w telefon, więc jakby go nie było. Nie wiem, co oni wszyscy widzą wspaniałego w tym byciu razem. I tak kiedyś się wszystko posypie. Ktoś kogoś zdradzi… Ross głośno odchrząknął. Spojrzałam na niego. Wskazał na mnie kciukiem, następnie na siebie, po czym kiwnął głową w stronę drzwi. Czy to miało znaczyć ‘wychodzimy’? Jeśli tak, to chyba zacznę go lubić. Pokiwałam głową, po czym niezauważeni wyszliśmy przed dom.
- Niezłe mamy towarzystwo, nie? - zapytał.
- Taa - odparłam znudzona.
- Leila, zacznijmy od nowa, co? - wyciągnął do mnie rękę. Zawahałam się.
- Dobra, ale dla Twojej informacji, robię to tylko dla Emmy - podałam mu dłoń.
- Zawsze lepsze to niż nic - zadowolony ruszył do zaparkowanego samochodu.
- Hej, a Ty dokąd? - zapytałam.

- Na plażę. Z Tobą.