*Leila*
Wysiedliśmy na parkingu i
ruszyliśmy prosto do budki z mrożonym jogurtem. Ross miał na sobie ciemne
okulary, ale i tak widziałam, że kilka osób zwróciło na nas uwagę. Mam
nadzieję, że nikt nie zrobi nam zdjęć. Usiedliśmy na murku otaczającym plażę.
Zanurzyłam stopy w gorącym piasku. Jedliśmy i wpatrywaliśmy się w fale
uderzające o ląd. Poczułam na sobie jego spojrzenie, odwróciłam się, wyglądał
jakby się nad czymś głęboko zastanawiał.
- No co? -
zapytałam.
- Opowiedz
mi, jak stałaś się tym, kim jesteś - wytrzymał mój piorunujący wzrok. Co on
myśli, że mu ufam?
- Po co? -
odparłam.
- Bo próbuję
Cię zrozumieć. Dziś nie jesteś tą dziewczyną, którą spotkałem na imprezie. Masz
dwie twarze, a ja wolę poznać tą drugą - odwróciłam wzrok. W zasadzie, gdyby
chciał, już wszyscy znaliby prawdę o mnie, a myślę, że nikt nie zna prawdziwej
historii mojego pobytu w jego pokoju.
- Więc
wszystko zaczęło się chyba 22 lata temu, gdy moja mama zmarła przy porodzie -
zaczęłam powoli, wpatrując się w horyzont. - Wychowywałam się z tatą, było nam
ze sobą bardzo dobrze, był moim bohaterem. Pracował do późna, a ja zawsze
czekałam na niego, żeby przeczytał mi bajkę na dobranoc i powiedział, że
przygotowałam mu pyszne kanapki - uśmiechnęłam się do siebie. - Jednak, gdy
miałam 11 lat, zachorował na raka. Stałam się gospodynią domową i jego
opiekunką. Mała dziewczynka patrząca na śmierć jedynej osoby jaką ma. Straciłam
swoje jedyne oparcie i trafiłam do domu dziecka. Nie było czasu na rozpacz,
musiałam się nauczyć walczyć o swoje. Przeszłam szkołę życia, której nikomu nie
życzę.
Gdy miałam 13 lat los się do
mnie uśmiechnął, zostałam zaadoptowana przez cudownych ludzi. Nie mogli mieć
dzieci, ale postanowili wyprowadzić na prostą tyle straconych duszyczek, ile
zdołają. I tak stałam się szóstym, najmłodszym dzieciakiem Bena i Mary. Są
właścicielami ogromnego koncernu zajmującego się transportem, więc było ich na
nas stać. Miałam super ciuchy, prywatną szkołę i swój własny pokój. No i oczywiście rodzinę. Chciałam jednak osiągnąć coś sama.
I tak właśnie zaprzyjaźniłam się
z Johnem. Jest biznesowym partnerem Bena, ale także dobrym przyjacielem. Dla
mnie zawsze był wujkiem Johnnym, gdy usłyszał, że szukam pracy, od razu pokojarzył,
że jego asystentka rezygnuje niedługo ze stanowiska i wziął mnie na próbę.
Zostałam. Pewnego razu poprosił żebym poszła z nim na firmowe przyjęcie.
Załatwił mi kosmetyczkę, fryzjerkę, kupił sukienkę. Kilka dni później zapytał
czy nie chciałabym sobie dorobić na takich przyjęciach. Dla osiemnastolatki był
to biznes życia. Zaczął nakręcać mi klientów, sam miał w tym swój interes, bo
zyskał sympatię kontrahentów. A ja z przyjęcia na przyjęcie stawałam się coraz
śmielsza… Resztę historii chyba już znasz - spojrzałam na niego i zaczęłam
mieszać łyżeczką w resztce rozpuszczonego jogurtu.
- Wow, nie
wiem, co powiedzieć… - odezwał się w końcu.
- Lepiej się
zastanów, bo teraz będę musiała Cię zabić.
- Co? -
jęknął przestraszony. Uśmiechnęłam się delikatnie.
- Wyluzuj,
żartuję - szturchnęłam go w ramię. - Po prostu nikt nie zna całej tej historii
- dodałam.
- A Emma?
Czemu to przed nią ukrywasz? - zapytał.
- Nie chcę
jej stracić. Wiem jakie byłoby jej zdanie w tej sprawie.
- Nie
myślałaś żeby to rzucić?
- Po co?
Przywykłam, jest mi z tym dobrze.
- A co potem?
Za 10, 20 lat? Przepraszam, że to powiem, ale wtedy nikt za Ciebie nie zapłaci.
Masz jakieś wyjście awaryjne?
- Chciałabym
pójść na studia - zaskoczyłam sama siebie tą odpowiedzią, Rossa najwyraźniej
też.
- Serio?
Jakie? - ożywił się.
- Dobrze się
czuje w tej logistyce, może mogłabym w końcu awansować, albo gdzieś się
przenieść… mam doświadczenie, brakuje mi tylko papierka żeby rozwinąć skrzydła.
- W takim
razie trzymam kciuki, żeby się udało - uśmiechnął się.
Porozmawialiśmy jeszcze trochę,
zepchnęłam rozmowę na inne tory, nie chciałam już opowiadać o sobie.
Powiedziałam i tak za dużo, wolałam, żeby on powiedział coś o sobie. W kieszeni
zawibrował mi telefon. Emma.
- Tak? -
odebrałam.
- Leila,
możesz mi powiedzieć gdzie Wy zniknęliście?
- A co, martwicie
się o nas? To słodkie - uśmiechnęłam się do Rossa.
- Może i bym
się nie martwiła, ale nie wiem czy mam wracać sama do domu czy chcesz mi
towarzyszyć?
- No
zaczekaj, zaczekaj. Już się zbieramy, będziemy za 15 minut - rozłączyłam się i
poszliśmy do samochodu.
Wróciliśmy do ich domu i dziwnym
sposobem nagle wszyscy się nami zainteresowali.
- To co,
idziemy? - zapytałam Emmy, bo nie potrzebowałam skupiać na sobie uwagi.
- Może Was
odwiozę? - zaoferował się Ross.
- Spokojnie,
przejdziemy się - odpowiedziałam.
- To my Was
odprowadzimy - zadecydował Riker.
- A przez
‘my’, masz na myśli…? - spytałam.
- No ja i
Ross.
- Tak? A to
ciekawe - odezwał się mój dzisiejszy kompan.
- Dobrze Ci
zrobi - uśmiechnął się do niego starszy i wyszedł razem z Emmą na chodnik.
Pożegnałam się ze wszystkimi i ruszyłam z Rossem za nimi.
Pod naszym blokiem dałam mu znak
ręką, żeby się zatrzymał. Zza rogu żywopłotu podglądałam naszą zakochaną parkę.
Coś tam do siebie poszeptali i przytulili się mocno na pożegnanie.
- To teraz
czas na nas - Ross spojrzał na mnie uśmiechnięty i rozłożył ręce żeby mnie
przytulić.
- Bez takich
mi tu. Dobranoc, Lynch - minęłam go z satysfakcją. Odwróciłam się na sekundę, a
na jego twarzy widziałam zastanowienie wymieszane z podziwem. Jakbym była
zagadką, którą pragnie rozwiązać.
- Słodkich
snów, Emma! - krzyknął do mojej przyjaciółki. Ja po drodze pożegnałam się z
Rikerem i ruszyli razem w stronę domu.
- I jak
było? - zapytała mnie Emma na klatce schodowej.
- Hmm,
dobrze.
- Dobrze?
Tylko?
- Co Ty
sugerujesz? Ja nie byłam przecież na randce. Lepiej mów jak tam z Rikerem?
- Świetnie -
delikatny rumieniec wyszedł na jej policzki.
Weszłyśmy do mieszkania. Wzięłam
szybki prysznic i usiadłam przed laptopem. Bezwiednie wpisałam do przeglądarki ‘R5’.
*Ross*
Wracaliśmy powoli z Rikerem
milcząc, delektując się ciszą, której czasem w naszym życiu brakuje.
- Ty z tą
Emmą tak na serio? - zapytałem. Zastanowił się chwilę.
- Jaa… Tak,
chyba tak - uśmiechnął się do siebie patrząc w chodnik. Cieszyłem się.
Myślałem, że będzie mi to przeszkadzać, ale jest zupełnie inaczej. - A co z
Leilą? - odezwał się nagle.
- A co ma
być?
- No chyba
zaczęliście się dogadywać, nie?
- Riker,
uwierz, nie chcesz żebym z nią był…
- Nie powiesz
mi, co ukrywa, prawda? - spytał wprost.
- Nie. Tak jest
lepiej - spojrzałem bratu prosto w oczy. - Chcę żeby mi ufała - chcę ją z tego wyciągnąć, nieuchwytna myśl
przemknęła przez moją głowę.
Chcę ją z tego wyciągnąć i wyciągnie na pewno :) troche mi się z Greyem kojarzy jak jej przyjaciółka była z bratem Greya. Wszędzie widze Greya hahaha. Czekam na kolejne i kolejne i kolejne i kolejne ❤️ Stylistycznie super, modle się o dłuższe rozdziały ☺️
OdpowiedzUsuńOjaa biedna Leila, haha Dzowit wiedzialam,ze mi sie troche kojarzy z czyms :D oja kochany Ross wgl nei wiem czemu ale usmiechalam sie czytajac ciagle ;x i tak tak tak dluzsze rozdzialy laska!! xoxo
OdpowiedzUsuńNo i good ! Dasz radę, Rossy, ale jak znam blogi to nie będzie łatwo xd
OdpowiedzUsuńthe-story-of-auslly.blog.pl
Świetne. Jesteś genialna. Czekam na kolejny z niecierpliwością.
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do Liebster Awards. http://the-story-of-auslly.blog.pl/chapter-nineteen-accidentally-plus-liebster-awards/
OdpowiedzUsuń