*Leila*
Obudziłam się z popołudniowej
drzemki. Rozmazana, z włosami w nieładzie, wpakowałam się do salonu, gdzie Emma
z Rikerem zajadali się pizzą.
- Hej,
smacznego.
- Cześć,
przyłączysz się? - odpowiedział on z uśmiechem.
- Nie,
dzięki, zaraz i tak wychodzę - miałam zamiar zniknąć w łazience.
- Leila,
zaczekaj. Wpadniesz w czwartek z Emmą na nasz koncert? - już miałam sprytnie
się wykręcić, gdy zainterweniowała moja przyjaciółka.
- Nawet nie
próbuj. Daj się chociaż raz wyciągnąć gdzieś bez narzekania - wypuściłam głośno
powietrze.
- Dobra,
przyjdę - uniosłam ręce w geście kapitulacji.
- Ross na
pewno się ucieszy - Riker puścił do mnie oczko.
- Nie
wyobrażajcie sobie za dużo - wyszłam naburmuszona szykować się na kolację,
mając chwilowo dość imienia Ross. Czemu w ogóle zakładają, że możemy mieć ze
sobą coś wspólnego?
Kolejny raz zrobiłam z siebie
gwiazdę i wyszłam.
- Wow - oczy
Rikera otworzyły się szeroko na mój widok. Emma spojrzała na mnie
niezadowolona. - Idziesz na randkę?
- Powiedzmy,
mam spotkanie z Johnem.
- Myślałem,
że się pokłóciliście.
- Jest moim
szefem. Nie możemy przestać ze sobą rozmawiać. Miłego wieczoru - wyszłam
pospiesznie, miałam dość zainteresowania moim życiem osobistym.
*Riker*
Wróciłem do domu. W kuchni
natknąłem się na Rossa.
- Patrzcie
kto wrócił - zaśmiał się. - Jak tam?
- Super, nie
mogłem trafić lepiej - naprawdę, Emma była wspaniała.
- Cieszę się
- zastanowił się chwilę. - A Leila?
- Co Leila?
- Co u niej?
- W porządku
- uciekłem wzrokiem w bok.
- Riker?
- Hmm?
- Chcesz mi
coś powiedzieć?
- Poszła na
kolację z Johnem - mój brat zacisnął na chwilę pięści, po czym nałożył na twarz
maskę bez wyrazu.
- No i?
Przecież się z nią nie spotykam, prawda? To jej życie - nie byłem pewien czy
zapytał o to mnie czy siebie. Zamyślony wyszedł.
*Leila*
Nadszedł czwartek. Emma założyła
mi na nadgarstek szeroką, czarno-różową bransoletkę, która zastępowała nam
bilety. Wsiadłyśmy do samochodu i rozpoczęła się nasza dwugodzinna podróż.
Zaparkowałam i ruszyłyśmy pod
klub, w którym grali. Właśnie otworzyli bramy. O co tyle wrzasku? Pytałam sama
siebie. Nawet ich tu nie ma, więc po co te dziewczyny tak się unoszą? Ani się
nie obejrzałam, a moja przyjaciółka zniknęła w tłumie, przeciskając się do
wejścia. Wzniosłam oczy do nieba. Miałam ochotę skorzystać z okazji i
przeczekać koncert w kawiarni, ale tak szczerze, chciałam ich zobaczyć na
scenie.
Weszłam do środka na samym końcu
i zaszyłam się w najdalszym kącie sali. Zaczęło się, pisk był tak przeraźliwy,
że na początku nie wiedziałam, co się dzieje. W końcu przywykłam. Obserwowałam
ich, widziałam, że to ich całe życie. Kochają to, co robią. Istne szaleństwo, tak
określiłabym to, co widziałam.
Sala zaczęła pustoszeć, dostałam
wiadomość od Emmy, żebym przyszła pod scenę.
- Yay, było niesamowicie!
Co myślisz? - wykrzykiwała podekscytowana.
- Tak,
całkiem spoko - odparłam opanowana.
- Pff, nie
wiesz, co dobre - podeszła do ochroniarzy. - Całkiem spoko… - naśladowała mnie
pod nosem, kręcąc głową. Pokazałyśmy nasze magiczne bransoletki i zostałyśmy
wpuszczone na backstage.
Weszłyśmy do niezbyt dużej
garderoby, przywitałyśmy się ze wszystkimi. Drzwi łazienki otworzyły się i
stanął w nich Ross. Mokre włosy opadły mu na czoło, a jedynym, co miał na
sobie, to ręcznik owinięty wokół bioder.
- Hej -
rozpromieniłam się. Chciałam być po prostu miła. Poza tym przyznaję, robił
wrażenie. Jego oczy na chwilę się zwęziły.
- Hej -
minął mnie obojętnie. Dobra, dwie rzeczy. Po pierwsze, dobre wrażenie uleciało.
Po drugie, co go do cholery ugryzło? Usiadłam na jednej z kanap czekając na
rozwój sytuacji.
- I jak się
podobało? - zapytał Rocky.
- Mój
najlepszy koncert! Uwielbiam Was - odpowiedziała ciągle rozemocjonowana Emma.
- Tak jest!
- Rocky przybił sobie piątkę z Ratliffem. Uśmiechnęłam się do siebie. Nie
przypominam sobie, żeby Emma była stałą bywalczynią koncertów.
Chwilę później z łazienki
wyszedł Riker, w stanie podobnym do tego, jaki zaprezentował Ross. Spojrzałam
na Emmę, jej policzki uroczo się zaróżowiły. Odwróciłam głowę i zobaczyłam
Rossa wychodzącego z pomieszczenia. Ruszyłam za nim. Zamknęłam drzwi i
znalazłam się w długim korytarzu.
- Ross!
- Słucham? -
powoli się do mnie odwrócił.
- O co Ci
chodzi?
- Mnie? O
nic - jego wzrok przeszywał mnie na wylot.
- Odniosłam
inne wrażenie.
- Jak udała się
ostatnia kolacja? - spytał z ironicznym uśmiechem akcentując słowo ‘kolacja’.
- Jaka…? -
na początku nie wiedziałam o czym mówi. - Co Ci do tego? Dobrze wiesz czym się
zajmuję, więc skąd takie zachowanie?
- Nie wiem,
może po prostu byłem głupi. Myślałem, że po tym jak znalazłem Cię nieprzytomną,
coś do Ciebie dotrze.
- Nie próbuj
mnie zmieniać. Widzisz we mnie kogoś kim nie jestem.
- A może
widzę w Tobie coś, co Ty boisz się zobaczyć?
- Jeśli coś
takiego było, to dawno umarło - odwróciłam się na pięcie i wróciłam do
garderoby. Tam zabawa trwałą w najlepsze. - Emma, zamierzamy dzisiaj wracać do
domu? Wiesz, że ja musze jutro iść do pracy.
- Właśnie o
tym rozmawialiśmy. Mogę wracać z nimi busem? Odbierzesz mnie jutro po pracy,
co? Proszę - zrobiła błagalną minę. Nie miałam zamiaru jej odklejać od Rikera,
szczególnie po tym jak śliniła się, gdy stał na scenie.
- Nie ma
problemu, tylko nie szalejcie za bardzo - uśmiechnęłam się do niej i
przytuliłam na pożegnanie.
Wyszłam pospiesznie z klubu,
wsiadłam do samochodu i włączyłam głośną muzykę. Jechałam przed siebie, myśląc
czy ta znajomość ma jakikolwiek sens. I zastanawiając się, czemu tak mu zależy.
Następnego dnia oczywiście
zaspałam, wpadłam do biura w pierwszej lepszej sukience wyciągniętej z szafy i
kompletnie bez makijażu. Przez to musiałam zostać trochę dłużej. W ciągu dnia
dostałam wiadomość „Przepraszam za wczoraj, to nie moja sprawa, przyznaję,
nawaliłem. Możemy wrócić do naszych stosunków z plaży?”. Dziękuję za
udostępnianie mojego numeru, przyjaciółko. Wrzuciłam telefon do torebki, mając
nadzieję, że wchłonie go tam jakaś czarna dziura. Po południu Emma napisała mi
żebym weszła do nich, Stormie zaprasza na obiad. Odezwał się mój żołądek. Chyba
nie miałam wyboru.
Siedzieliśmy przy stole. To
dziwne, ale u nich zawsze czuję się jakoś tak beztrosko. Ściemniło się, a my
dalej prowadziliśmy luźnie rozmowy. Ross gdzieś zniknął. Szkoda, bo chyba
jednak udało nam się zapomnieć o wczoraj i znowu normalnie rozmawialiśmy.
Poczułam, że przyszedł mi sms. „Wyjdź za dom” brzmiała wiadomość. Pod pretekstem
toalety wyszłam przez szklane drzwi do ogrodu z basenem.
- Masz
ochotę popływać? - ujrzałam zadziorny uśmiech Rossa.
- Niby jak?
Nie mam nawet stroju…
- A po co Ci
strój? - zapytał, po czym sprawnym ruchem pozbył się koszulki, spodni i
wskoczył do basenu. - No dalej - zachęcał mnie już z wody. - Przecież i tak
widziałem Cie już w bieliźnie - zadowolony z siebie oddał się pływaniu. No
dobra, miał rację, a ja miałam ochotę wyjść poza schematy. Rzuciłam sukienkę na
ziemię i wskoczyłam za nim.
Była gorąca noc. Unosiłam się na
wodzie wpatrując się w gwiazdy. Nie miałam w tej chwili żadnych zmartwień.
Chłodna woda przynosiła ukojenie i
odcinała ode mnie wszelkie dźwięki. Niestety.
Nagle poczułam jak Ross wciąga mnie
pod wodę, szybko się mu wykręciłam. Zaczęliśmy się śmiać i chlapać wodą jak
małe dzieci. Jeden zły ruch. Jedna chwila. Jego ręce znalazły się na mojej
talii, spojrzał w moje oczy, a jego uśmiech zniknął. Delikatnie musnął moje
usta.
- Co Ty
wyprawiasz?! - odskoczyłam od niego. Podpłynęłam do drabinki i szybko wyszłam z
wody.
- Leila,
zaczekaj. Ja po prostu… myślałem, że też coś poczułaś. Przepraszam, nie
kontrolowałem tego - wyskoczył za mną i przytrzymał mnie za nadgarstek.
- Chcesz coś
poczuć? Proszę - wymierzyłam mu policzek. - Kiedy do Ciebie dotrze, że nic z
tego nie będzie?!
- Nie będzie
tylko dlatego, że tak sobie postanowiłaś - odparł, przykładając dłoń do twarzy.
- Ross,
posłuchaj, przestałam wierzyć w miłość i tego typu sprawy, odkąd starsi panowie
zostawiają swoje żony i dzieci w domu, żeby pokazać się ze mną, a następnie
dopłacić drugie tyle i robić w hotelu rzeczy o jakich nie masz pojęcia. Każdy
kiedyś zdradzi i po miłości zostanie tylko ból i pustka, a ja w swoim życiu mam
już tego za dużo.
- Nie
pomyślałaś, że może chcę zapełnić tą pustkę? Może nie jestem taki jak wszyscy?
- Owszem,
chcesz zapełnić, ale swoją. To Ty potrzebujesz miłości, to Ty masz problem, nie
ja. Oszukujesz sam siebie, myśląc, że chcesz pomóc mnie - jego oczy
pociemniały, nie odpowiedział. Szybko włożyłam sukienkę i przebiegłam przez dom
do wyjścia. - Riker, odwieziesz Emmę? - zapytałam siedzącego w salonie
chłopaka.
- Jas…
Leila, a Ty dokąd? - więcej nie usłyszałam. Zatrzasnęłam za sobą drzwi i
pojechałam do domu.
Poszłam prosto pod prysznic.
Gorący strumień działał kojąco. Nie byłam z nim do końca szczera. Prawda, nie
wierzę w szczęśliwe związki na całe życie, ale druga prawda jest taka, że boję
się uczucia, więc miał trochę racji. Jest jeszcze trzecia, której nie dopuszczam do swojej świadomości.
Prawie mu uległam.
ojjjaa po pierwsze to jej mega zazdroszcze i wgl to chyba jeden z lepszych rozdziałów i szkoda mi Rossa ehhhhh biedaczek, mam nadzieje,ze ona mu w koncu ulegnie. :D
OdpowiedzUsuńJeden z naj rozdzialow *.* Czekam na next, a u mnie nowy http://the-story-of-auslly.blog.pl/chapter-twenty-try-cry/
OdpowiedzUsuńMili ja tez zazdrosze!! Mam nadzieje, ze jak najszybciej ja naprostuje, bardzo mi sie podobal ❤️
OdpowiedzUsuńZAGŁOSUJ NA KONCERT R5! jak głosować możecie przeczytać w artykule podanym w linku. http://www.gazetawroclawska.pl/plebiscyt/555,kto-powinien-wystapic-na-stadionie-wroclaw-w-2015-roku-glosuj,id,t.html?cookie=1
OdpowiedzUsuń