piątek, 25 lipca 2014

7. Oh boy, have you seen my heart?

*Leila*
                Obudziłam się z popołudniowej drzemki. Rozmazana, z włosami w nieładzie, wpakowałam się do salonu, gdzie Emma z Rikerem zajadali się pizzą.
- Hej, smacznego.
- Cześć, przyłączysz się? - odpowiedział on z uśmiechem.
- Nie, dzięki, zaraz i tak wychodzę - miałam zamiar zniknąć w łazience.
- Leila, zaczekaj. Wpadniesz w czwartek z Emmą na nasz koncert? - już miałam sprytnie się wykręcić, gdy zainterweniowała moja przyjaciółka.
- Nawet nie próbuj. Daj się chociaż raz wyciągnąć gdzieś bez narzekania - wypuściłam głośno powietrze.
- Dobra, przyjdę - uniosłam ręce w geście kapitulacji.
- Ross na pewno się ucieszy - Riker puścił do mnie oczko.
- Nie wyobrażajcie sobie za dużo - wyszłam naburmuszona szykować się na kolację, mając chwilowo dość imienia Ross. Czemu w ogóle zakładają, że możemy mieć ze sobą coś wspólnego?
                Kolejny raz zrobiłam z siebie gwiazdę i wyszłam. 
- Wow - oczy Rikera otworzyły się szeroko na mój widok. Emma spojrzała na mnie niezadowolona. - Idziesz na randkę? 
- Powiedzmy, mam spotkanie z Johnem.
- Myślałem, że się pokłóciliście.
- Jest moim szefem. Nie możemy przestać ze sobą rozmawiać. Miłego wieczoru - wyszłam pospiesznie, miałam dość zainteresowania moim życiem osobistym.

*Riker*
                Wróciłem do domu. W kuchni natknąłem się na Rossa.
- Patrzcie kto wrócił - zaśmiał się. - Jak tam?
- Super, nie mogłem trafić lepiej - naprawdę, Emma była wspaniała.
- Cieszę się - zastanowił się chwilę. - A Leila?
- Co Leila?
- Co u niej?
- W porządku - uciekłem wzrokiem w bok.
- Riker?
- Hmm?
- Chcesz mi coś powiedzieć?
- Poszła na kolację z Johnem - mój brat zacisnął na chwilę pięści, po czym nałożył na twarz maskę bez wyrazu.
- No i? Przecież się z nią nie spotykam, prawda? To jej życie - nie byłem pewien czy zapytał o to mnie czy siebie. Zamyślony wyszedł.

*Leila*
                Nadszedł czwartek. Emma założyła mi na nadgarstek szeroką, czarno-różową bransoletkę, która zastępowała nam bilety. Wsiadłyśmy do samochodu i rozpoczęła się nasza dwugodzinna podróż.
                Zaparkowałam i ruszyłyśmy pod klub, w którym grali. Właśnie otworzyli bramy. O co tyle wrzasku? Pytałam sama siebie. Nawet ich tu nie ma, więc po co te dziewczyny tak się unoszą? Ani się nie obejrzałam, a moja przyjaciółka zniknęła w tłumie, przeciskając się do wejścia. Wzniosłam oczy do nieba. Miałam ochotę skorzystać z okazji i przeczekać koncert w kawiarni, ale tak szczerze, chciałam ich zobaczyć na scenie.
                Weszłam do środka na samym końcu i zaszyłam się w najdalszym kącie sali. Zaczęło się, pisk był tak przeraźliwy, że na początku nie wiedziałam, co się dzieje. W końcu przywykłam. Obserwowałam ich, widziałam, że to ich całe życie. Kochają to, co robią. Istne szaleństwo, tak określiłabym to, co widziałam.
                Sala zaczęła pustoszeć, dostałam wiadomość od Emmy, żebym przyszła pod scenę.
- Yay, było niesamowicie! Co myślisz? - wykrzykiwała podekscytowana.
- Tak, całkiem spoko - odparłam opanowana.
- Pff, nie wiesz, co dobre - podeszła do ochroniarzy. - Całkiem spoko… - naśladowała mnie pod nosem, kręcąc głową. Pokazałyśmy nasze magiczne bransoletki i zostałyśmy wpuszczone na backstage.
                Weszłyśmy do niezbyt dużej garderoby, przywitałyśmy się ze wszystkimi. Drzwi łazienki otworzyły się i stanął w nich Ross. Mokre włosy opadły mu na czoło, a jedynym, co miał na sobie, to ręcznik owinięty wokół bioder.
- Hej - rozpromieniłam się. Chciałam być po prostu miła. Poza tym przyznaję, robił wrażenie. Jego oczy na chwilę się zwęziły.
- Hej - minął mnie obojętnie. Dobra, dwie rzeczy. Po pierwsze, dobre wrażenie uleciało. Po drugie, co go do cholery ugryzło? Usiadłam na jednej z kanap czekając na rozwój sytuacji.
- I jak się podobało? - zapytał Rocky.
- Mój najlepszy koncert! Uwielbiam Was - odpowiedziała ciągle rozemocjonowana Emma.
- Tak jest! - Rocky przybił sobie piątkę z Ratliffem. Uśmiechnęłam się do siebie. Nie przypominam sobie, żeby Emma była stałą bywalczynią koncertów.
                Chwilę później z łazienki wyszedł Riker, w stanie podobnym do tego, jaki zaprezentował Ross. Spojrzałam na Emmę, jej policzki uroczo się zaróżowiły. Odwróciłam głowę i zobaczyłam Rossa wychodzącego z pomieszczenia. Ruszyłam za nim. Zamknęłam drzwi i znalazłam się w długim korytarzu.
- Ross!
- Słucham? - powoli się do mnie odwrócił.
- O co Ci chodzi?
- Mnie? O nic - jego wzrok przeszywał mnie na wylot.
- Odniosłam inne wrażenie.
- Jak udała się ostatnia kolacja? - spytał z ironicznym uśmiechem akcentując słowo ‘kolacja’.
- Jaka…? - na początku nie wiedziałam o czym mówi. - Co Ci do tego? Dobrze wiesz czym się zajmuję, więc skąd takie zachowanie?
- Nie wiem, może po prostu byłem głupi. Myślałem, że po tym jak znalazłem Cię nieprzytomną, coś do Ciebie dotrze.
- Nie próbuj mnie zmieniać. Widzisz we mnie kogoś kim nie jestem.
- A może widzę w Tobie coś, co Ty boisz się zobaczyć?
- Jeśli coś takiego było, to dawno umarło - odwróciłam się na pięcie i wróciłam do garderoby. Tam zabawa trwałą w najlepsze. - Emma, zamierzamy dzisiaj wracać do domu? Wiesz, że ja musze jutro iść do pracy.
- Właśnie o tym rozmawialiśmy. Mogę wracać z nimi busem? Odbierzesz mnie jutro po pracy, co? Proszę - zrobiła błagalną minę. Nie miałam zamiaru jej odklejać od Rikera, szczególnie po tym jak śliniła się, gdy stał na scenie.
- Nie ma problemu, tylko nie szalejcie za bardzo - uśmiechnęłam się do niej i przytuliłam na pożegnanie.
                Wyszłam pospiesznie z klubu, wsiadłam do samochodu i włączyłam głośną muzykę. Jechałam przed siebie, myśląc czy ta znajomość ma jakikolwiek sens. I zastanawiając się, czemu tak mu zależy.

                Następnego dnia oczywiście zaspałam, wpadłam do biura w pierwszej lepszej sukience wyciągniętej z szafy i kompletnie bez makijażu. Przez to musiałam zostać trochę dłużej. W ciągu dnia dostałam wiadomość „Przepraszam za wczoraj, to nie moja sprawa, przyznaję, nawaliłem. Możemy wrócić do naszych stosunków z plaży?”. Dziękuję za udostępnianie mojego numeru, przyjaciółko. Wrzuciłam telefon do torebki, mając nadzieję, że wchłonie go tam jakaś czarna dziura. Po południu Emma napisała mi żebym weszła do nich, Stormie zaprasza na obiad. Odezwał się mój żołądek. Chyba nie miałam wyboru.
                Siedzieliśmy przy stole. To dziwne, ale u nich zawsze czuję się jakoś tak beztrosko. Ściemniło się, a my dalej prowadziliśmy luźnie rozmowy. Ross gdzieś zniknął. Szkoda, bo chyba jednak udało nam się zapomnieć o wczoraj i znowu normalnie rozmawialiśmy. Poczułam, że przyszedł mi sms. „Wyjdź za dom” brzmiała wiadomość. Pod pretekstem toalety wyszłam przez szklane drzwi do ogrodu z basenem.
- Masz ochotę popływać? - ujrzałam zadziorny uśmiech Rossa.
- Niby jak? Nie mam nawet stroju…
- A po co Ci strój? - zapytał, po czym sprawnym ruchem pozbył się koszulki, spodni i wskoczył do basenu. - No dalej - zachęcał mnie już z wody. - Przecież i tak widziałem Cie już w bieliźnie - zadowolony z siebie oddał się pływaniu. No dobra, miał rację, a ja miałam ochotę wyjść poza schematy. Rzuciłam sukienkę na ziemię i wskoczyłam za nim.
                Była gorąca noc. Unosiłam się na wodzie wpatrując się w gwiazdy. Nie miałam w tej chwili żadnych zmartwień. Chłodna woda przynosiła ukojenie i  odcinała ode mnie wszelkie dźwięki. Niestety.
                Nagle poczułam jak Ross wciąga mnie pod wodę, szybko się mu wykręciłam. Zaczęliśmy się śmiać i chlapać wodą jak małe dzieci. Jeden zły ruch. Jedna chwila. Jego ręce znalazły się na mojej talii, spojrzał w moje oczy, a jego uśmiech zniknął. Delikatnie musnął moje usta.
- Co Ty wyprawiasz?! - odskoczyłam od niego. Podpłynęłam do drabinki i szybko wyszłam z wody.
- Leila, zaczekaj. Ja po prostu… myślałem, że też coś poczułaś. Przepraszam, nie kontrolowałem tego - wyskoczył za mną i przytrzymał mnie za nadgarstek.
- Chcesz coś poczuć? Proszę - wymierzyłam mu policzek. - Kiedy do Ciebie dotrze, że nic z tego nie będzie?!
- Nie będzie tylko dlatego, że tak sobie postanowiłaś - odparł, przykładając dłoń do twarzy.
- Ross, posłuchaj, przestałam wierzyć w miłość i tego typu sprawy, odkąd starsi panowie zostawiają swoje żony i dzieci w domu, żeby pokazać się ze mną, a następnie dopłacić drugie tyle i robić w hotelu rzeczy o jakich nie masz pojęcia. Każdy kiedyś zdradzi i po miłości zostanie tylko ból i pustka, a ja w swoim życiu mam już tego za dużo.
- Nie pomyślałaś, że może chcę zapełnić tą pustkę? Może nie jestem taki jak wszyscy?
- Owszem, chcesz zapełnić, ale swoją. To Ty potrzebujesz miłości, to Ty masz problem, nie ja. Oszukujesz sam siebie, myśląc, że chcesz pomóc mnie - jego oczy pociemniały, nie odpowiedział. Szybko włożyłam sukienkę i przebiegłam przez dom do wyjścia. - Riker, odwieziesz Emmę? - zapytałam siedzącego w salonie chłopaka.
- Jas… Leila, a Ty dokąd? - więcej nie usłyszałam. Zatrzasnęłam za sobą drzwi i pojechałam do domu.
                Poszłam prosto pod prysznic. Gorący strumień działał kojąco. Nie byłam z nim do końca szczera. Prawda, nie wierzę w szczęśliwe związki na całe życie, ale druga prawda jest taka, że boję się uczucia, więc miał trochę racji. Jest jeszcze trzecia, której nie dopuszczam do swojej świadomości.

                Prawie mu uległam. 


4 komentarze:

  1. ojjjaa po pierwsze to jej mega zazdroszcze i wgl to chyba jeden z lepszych rozdziałów i szkoda mi Rossa ehhhhh biedaczek, mam nadzieje,ze ona mu w koncu ulegnie. :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeden z naj rozdzialow *.* Czekam na next, a u mnie nowy http://the-story-of-auslly.blog.pl/chapter-twenty-try-cry/

    OdpowiedzUsuń
  3. Mili ja tez zazdrosze!! Mam nadzieje, ze jak najszybciej ja naprostuje, bardzo mi sie podobal ❤️

    OdpowiedzUsuń
  4. ZAGŁOSUJ NA KONCERT R5! jak głosować możecie przeczytać w artykule podanym w linku. http://www.gazetawroclawska.pl/plebiscyt/555,kto-powinien-wystapic-na-stadionie-wroclaw-w-2015-roku-glosuj,id,t.html?cookie=1

    OdpowiedzUsuń