*Leila*
Było
jedno z tych sobotnich popołudni, które uwielbiam. Leżałam na kanapie głową w
dół, a moje stopy znajdowały się tam, gdzie normalni ludzie się opierają. Ale
ja nie jestem normalna, to już ustaliliśmy. Znów czułam się na piętnaście lat,
a świat wydawał się bardziej kolorowy. Szkoda, że za kilka godzin muszę
dorosnąć i stać się ponętną kobietą.
W kuchni krzątała się Emma z
Rikerem. Nie wiem, co Rossowi w tym przeszkadza. Nie dość, że słodko wyglądają,
to jeszcze ugotują człowiekowi obiad, bawiąc się przy tym tak dobrze, że aż
miło popatrzeć. Odnośnie Rossa, to ostatni raz widziałam go dwa tygodnie temu,
gdy odwiózł mnie z wesołego miasteczka. Myślę, że nie wspominałabym go w ogóle,
jednak to nie takie proste, gdy po moim mieszkaniu ciągle biega jego brat.
Siedzieliśmy przy stole po
zjedzonym posiłku.
- Zagrajmy w
coś - wyparowała nagle Emma.
- W co? -
zapytałam sceptycznie.
- Prawda czy
wyzwanie - uśmiechnął się Riker.
- Tak, tak,
tak! - ucieszyła się Emma, jakbyśmy byli ludźmi, którzy nie dzielą się z nią
sekretami. Zaczęła się gra. W
zasadzie nasz wersja nazywała się po prostu ‘prawda’, bo nikomu nie chciało się
ruszać z przejedzenia. Po kilku rundach, znów wypadło na mnie.
- No,
słucham - siedziałam wyczekująco.
- Jak
naprawdę trafiłaś do pokoju Rossa? - Riker wbił we mnie wzrok, Emma spojrzała
nieufnie.
- Przecież
wiecie…
- Nie, znamy
tylko historyjkę, ja chcę poznać prawdę.
- Chciałam
się z nim przespać - odpowiedziałam twardo, unikając spojrzenia Emmy.
- Ale? -
drążył on.
- Ale się
nie przespałam.
- To akurat
wiem. Chcę wiedzieć dlaczego? - nie ustępował.
- To już
chyba drugie pytanie, prawda? Ja muszę zacząć się szykować, kontynuujcie beze
mnie - wyszłam i zamknęłam się w pokoju. Dobry nastrój prysł jak mydlana bańka.
*Emma*
- Musiałeś? - zapytałam zbyt
ostro, po tym jak Leila wyszła.
- Em,
przepraszam, poniosło mnie - Riker spojrzał na mnie jak zbity pies.
- Czego Ty
chcesz dowieść, co?
- Nie wiem.
Może po prostu chcę ich zrozumieć. A może chodzi tylko o Rossa, może chcę
wiedzieć kim stał się mój młodszy braciszek.
- A nie
możesz zrobić tego w mniej inwazyjny sposób? Wiesz, że Leila rzadko ma tak
dobry humor jak dziś.
- Wiem,
przepraszam - przytulił mnie do siebie i delikatnie pocałował w czubek głowy. Tak
naprawdę nie byłam na niego zła. Sama chciałabym się dowiedzieć jakie sekrety
ukrywa Leila.
*Leila*
Siedziałam przy stoliku w
eleganckiej restauracji. Na dania z karty sama musiałabym przeznaczyć połowę
mojej wypłaty. Ale dla ludzi takich jak on cena nie gra roli. Chodzi o to żeby
się pokazać. Dzisiejsza kolacja, była jedną z tych, w których chodzi tylko i
wyłącznie o seks. Niestety takie spotkania mają zwykle ciemniejszą stronę.
Klient płaci, klient wymaga. Bałam się, co wpadnie do głowy temu, na oko,
czterdziestoletniemu mężczyźnie, bez śladu po obrączce na palcu. Jak na razie
zanudzał mnie historiami swojego biura i tego jak wzrosły jego zyski w tym
roku... bla, bla, bla. Najchętniej poszłabym do łazienki zwymiotować kolacją za
kilkaset dolarów, zarobionych na kantowaniu ludzi.
W końcu przeszedł do rzeczy.
Zabrał mnie do hotelowego apartamentu. Otworzył butelkę szampana i wyszedł z
dwoma kieliszkami na balkon, gdzie już na niego czekałam. Wzniósł toast. Za
noce takie jak ta. Wypił wszystko na raz.
Poczułam jego kwaśny oddech na twarzy.
Zamknęłam oczy. Chłodna woda zagłuszająca wszelkie dźwięki. Otworzyłam oczy.
Gwiazdy mieniące się nade mną. Chwycił mnie w pasie, jakbym zaraz miała uciec.
Delikatny dotyk dłoni na mojej talii. Przeciągnął nosem po skórze za moim
uchem, wdychając zapach perfum. Przyjemny ucisk w żołądku na dźwięk jego
śmiechu. Mocno przywarł do moich ust, próbując znaleźć swoim językiem mój.
Czułe muśnięcie, złożone niczym obietnica.
- Zostaw
mnie - odepchnęłam go od siebie. Przytrzymał mnie za nadgarstek.
- Nie taka
była umowa - odparł złowrogo.
- Umowa
właśnie wygasła - wyrwałam mu się i pobiegłam przez pokój. Złapałam torebkę i
rzuciłam w jego stronę plikiem banknotów. - Nie chcę Twoich pieniędzy -
zaczęłam nerwowo otwierać drzwi. Już prawie wyszłam. Zamknął je jednym, silnym
ruchem ręki.
- Nigdzie
nie idziesz. Chcę to, o co prosiłem. I to dostanę - przycisnął mnie do drzwi.
Poczułam jego dłoń sunącą wzdłuż mojego uda. Dusiłam się. Było mi niedobrze.
Chciałam płakać, ale wzięłam się w garść. Ugryzłam go w wargę, polała się krew.
Odsunął się odrobinę. Przyłożyłam mu torebką, odsunął się bardziej. Z
trudnością przecisnęłam się przez drzwi, na korytarzu usłyszałam jeszcze tylko
krótkie ‘dziwka!’.
Biegłam schodami w dół, a łzy
płynęły po moich policzkach. Wypadłam na świeże powietrze i zwymiotowałam za
rogiem hotelu. Starałam się uspokoić oddech, po czym złapałam taksówkę.
- Dokąd
jedziemy? - zapytał taksówkarz z obcym akcentem.
- Na plażę -
odpowiedziałam wpatrzona niewidzącym wzrokiem w światła miasta.
*Ross*
Siedziałem w pokoju męcząc
gitarę. Zawsze dawała mi poczucie spełnienia, pozwalała marzyć, tworzyć nowe
historie. Namiastka bliskości, której tak bardzo potrzebuję. Rozdzwonił się mój
telefon. Nie chciałem odbierać, jednak ktoś nie odpuszczał.
- Słucham -
rzuciłem, nie patrząc nawet na ekran.
- Ro...
Ross? - w słuchawce usłyszałem szloch. Serce mi przyspieszyło.
- Leila? Co
się stało?
- Potrzebuję
Cię. Potrzebuję bardziej, niż kiedykolwiek - wciąż słyszałem jej płacz.
- Gdzie
jesteś? - bałem się, że wpakowała się w niezłe bagno.
- Na plaży.
Wiesz gdzie.
- Nie ruszaj
się stamtąd. Zaraz będę - wybiegłem z domu narzucając na siebie dżinsową
kurtkę, nie reagując na wołanie mamy. Wskoczyłem do samochodu i pognałem zapominając
o wszelkich przepisach drogowych.
*Leila*
Siedziałam na murku, wpatrując
się w ocean. Chłodna bryza owiewała moje nagie ramiona, sprawiając, że cała się
trzęsłam. Myślałam o tym, jak miło byłoby opaść na te wzburzone fale i unosić
się, aż do momentu, kiedy chłodna toń zabierze mnie do siebie, w ciemne
głębiny. Nic nie czuć, niczego się nie obawiać. Odwróciłam głowę w stronę
drogi. Zobaczyłam zbliżającą się do mnie postać.
- Ross? -
zapytałam sama siebie. Ruszyłam biegiem w jego kierunku i wpadłam mu w ramiona.
Wtuliłam twarz w zagłębienie jego szyi.
- Cii, już
dobrze - wyszeptał, gładząc mnie po plecach.
- Pomóż mi.
Chcę z tym skończyć - zacisnęłam dłonie
na jego koszulce, jakbym chciała go zatrzymać przy sobie na zawsze. - Sama nie
dam rady.
- Pomogę.
Wyjdziemy z tego razem - poczułam, że jego uścisk się wzmocnił.
*Ross*
Nie wiedziałem, co o tym
wszystkim myśleć. A dokładniej - nie myślałem. Byłem jak w amoku. Gdyby ktoś
zapytał jak tu dojechałem, nic bym nie odpowiedział. Ale wszystko było
nieważne. Miałem ją w ramionach i nie chciałem wypuszczać. Bałem się, że to
sen, że zaraz się obudzę. Nie chciałem podejmować takiego ryzyka. Wiedziałem,
że dostałem drugą szansę i nie mogę jej zmarnować. Stałem tam, wdychając zapach
jej włosów, pachniały wiosennym porankiem. Przymknąłem oczy wyobrażając sobie
słoneczny dzień, razem z nią w zwiewnej sukience, przy śniadaniu na zielonej
trawie wciąż pokrytej rosą.
Otworzyłem oczy, zimny podmuch uderzył
w moją twarz. Nad nami wisiały miliony gwiazd. Przez ułamek sekundy widziałem
rozbłysk jednej, która spadała. Nie pomyślałem życzenia. Wszystko czego
chciałem, miałem w swoich ramionach.
*Leila*
- Chodź. Zabiorę Cię do mnie,
ogrzejesz się - poczułam jak okrywa mnie swoją kurtką. Owinęłam ją mocno wokół
ciała, wdychając jego zapach, czując przyjemne mrowienie pod rozgrzanym
materiałem. Wsiadłam do samochodu, oddech wracał do normy, dłonie się nie
trzęsły, po łzach zostały jedynie słone ślady na policzkach. Wolałam nie
wiedzieć jak wyglądam, ale Ross zdawał się nie przejmować moim, na bank,
rozmazanym makijażem.
Weszliśmy po cichu do jego domu.
Ross poszedł do kuchni, a ja skierowałam się do łazienki. Umyłam twarz i
związałam włosy gumką pożyczoną z szafki. Rydel raczej nie powinna być zła.
Poszłam do jego pokoju, Ryland był poza domem, więc byłam tam sama. Miałam czas
na pooglądanie ich pamiątek wiszących na ścianach i stojących na półkach.
Ross wszedł do pokoju z herbatą
i parującymi tostami.
- Może nic
specjalnego, ale przynajmniej ciepłe - uśmiechnął się. Usiadłam i zaczęłam
jeść. Herbata koiła zmysły. Ross podtrzymywał rozmowę. Nie pytał, co się stało,
raczej starał się rozluźnić atmosferę zabawnymi historiami. Wiedział, że dowie
się wszystkiego w swoim czasie. Dzisiejszy wieczór nie był odpowiedni. Byłam mu
za to wdzięczna.
- Chyba pora
zbierać się do domu. Za dużo wrażeń jak na jeden dzień. Jedyne o czym marzę, to
gorący prysznic i moje łóżko - odezwałam się.
- Szkoda,
ale rozumiem. Chodź, odwiozę Cię - ruszył do drzwi.
Staliśmy pod moim blokiem.
Przytuliłam go na pożegnanie, po czym spojrzałam w oczy, wciąż trzymając luźno
dłonie na jego ramionach.
- Ross, ja…
jak na razie nie potrafię dać Ci nic więcej oprócz przyjaźni - wyszeptałam,
bałam się jego reakcji.
- Jak na
razie o nic więcej nie proszę - w jego uśmiechu zobaczyłam, że połączyło nas
dziś coś wyjątkowego.
- Dziękuję -
powiedziałam bezgłośnie. Zaczęłam się oddalać, choć serce mówiło, aby zostać
przy nim dłużej. Nie. Na dziś wystarczy. Ross stał tam z delikatnym uśmiechem i
patrzył na mnie, dopóki nie zniknęłam za drzwiami.