sobota, 16 sierpnia 2014

13. Only know you love her when you let her go… And you let her go.

*Ross*
                … Stay with me tonight. Zakańczałem powoli piosenkę, teraz ostatnia partia Rockiego. Leila? Przecież to niemożliwe. Zamarłem. Światła zgasły równocześnie z końcem melodii. Po chwili zaświeciły się ponownie. Wciąż wpatrywałem się w to samo miejsce pod ścianą, w jej oczy. Uśmiechała się do mnie. Tylko, że to nie była Leila.
                Trasa powoli się kończy, szkoda. Mógłbym się w tym zatracić, koncerty są moim życiem. Teraz skupiam się tylko na tym. Przez ponad miesiąc dawałem z siebie 200%. Na scenie, na wywiadach, na spotkaniach z fanami. Wszystko byleby za dużo nie myśleć. Koszmary nawiedzały mnie nocą, gdy zamykałem się sam w pokoju. Wyobrażałem sobie scenariusze, które nigdy się nie spełnią, myślałem co by było, gdyby… Kończyłem na dwóch tabletkach nasennych, żeby rano wyglądać na przytomnego.
                Martwili się o mnie. Widziałem to w ich spojrzeniach. Nikt nie wiedział, co się wydarzyło. Sam nie wiedziałem. Chciałem zapomnieć, wpatrywałem się w tłum pod sceną szukając odpowiedniej dziewczyny. Na randkę, do łóżka, do końca życia… nieważne. Chciałem udowodnić sobie, że są inne. Ale nie było. Odpowiednia była za oceanem, pewnie właśnie smacznie spała. I na pewno nie śniła o mnie.

*Leila*
                Obudziłam się za wcześnie. Leżałam wpatrując się w sufit. To już ponad miesiąc. Pozbierałam się, wyłączyłam emocje. To potrafię najlepiej. Straciliśmy kontakt, jedyne informacje jakie miałam, to te od Emmy. Nie sprawdzałam newsów w internecie, nie słuchałam ich muzyki. Nie czułam takiej potrzeby. Skończyło się, jak wszystko. Wiedziałam, że tak będzie, od początku.
                Są też pozytywne strony. Trzymam się, jestem czysta odkąd zabrał mi ostatnią porcję prochów. I z nikim nie spałam. Oprócz Rossa. Przewróciłam się na bok, wyciągnęłam telefon spod poduszki. Czas się szykować. Usiadłam na łóżku, pociemniało mi na chwilę przed oczami. Zignorowałam to i ruszyłam na poranną toaletę. Otworzyłam drzwi pokoju, uderzył mnie zapach jajecznicy robionej przez Emmę. Zrobiło mi się niedobrze. Weszłam do łazienki, wyciągnęłam z szafki szczoteczkę do zębów. Zamknęłam drzwiczki z lustrem i przyjrzałam się sobie. Nagle coś do mnie dotarło. Zbladłam, moje oczy szeroko się otworzyły, a szczoteczka wyleciała z ręki. Ja się chyba zabiję.

*Ross*
                Nadszedł ten dzień. Powrót do domu. Nie chciałem tego, a z drugiej strony tylko na to czekałem. Na lotnisku przywitała nas grupka fanów, rozdaliśmy kilka autografów. Jechałem wpatrując się w światła miasta i oddychając dobrze znanym mi powietrzem.
                Wziąłem gorący prysznic, a następnie wskoczyłem do swojego wygodnego łóżka. Mógłbym zostać w nim na zawsze. Byłem szczęśliwy, trasa była udana, wszystkie koncerty wyprzedane. A w samolocie postanowiłem sobie, że koniec z zadręczaniem się. Skoro los tak chciał, to znaczy, że niebawem poznam kogoś nowego… lepszego? Nie chcę tracić życia na tą dziewczynę. Zasypiałem z uśmiechem na ustach, wtulając się w miękką kołdrę, gotowy na nowe wyzwania.
                Zaraz po śniadaniu rozdzwonił się mój telefon. Spojrzałem na wyświetlacz i mało co nie wypuściłem go z ręki. Leila.
- Słucham? - odebrałem.
- Cześć, Ross, mógłbyś dzisiaj wpaść do mnie na 5 minut?
- Nie wiem czy będę miał czas.
- Proszę, to ważne. Jeśli się zdecydujesz, to ja cały dzień siedzę w domu.
- Dobra, cześć - rozłączyłem się. Koniec. Nie będę na każde jej zawołanie. Jeśli czegoś ode mnie chce, to zapraszam, wie gdzie mieszkam. Teraz jej się przypomniałem? Przez półtora miesiąca owijała sobie pewnie kolejnych frajerów wokół palca. Coś sobie wczoraj postanowiłem i zamierzam się tego trzymać.
                Delly poprosiła mnie, żebym zawiózł ją do koleżanki na noc. Żaden problem, przecież i tak nie mam planów na wieczór… Wracając spoglądałem tęsknie w stronę nocnych klubów, które musiałem ominąć. Dojechałem na skrzyżowanie, skręciłem w prawo. Do mojego domu jedzie się w lewo.

*Leila*
                Usłyszałam dzwonek do drzwi i podskoczyłam na kanapie.
- Spokojnie, czekasz na kogoś specjalnego? - Emma puściła do mnie oczko z uśmiechem, widząc moją reakcję.
- Taa, powiedzmy - poszłam otworzyć drzwi. - Hej, przyszedłeś… - zwróciłam się do Rossa.
- Tak, akurat przejeżdżałem - unikał mojego wzroku. - To co chciałaś mi powiedzieć? - wyprostował się, uniósł dumnie głowę i spojrzał mi prosto w oczy. Nienawidził mnie.
- Chodź do mnie, chcę żeby to była rozmowa w cztery oczy.
- Kolejna rzecz do ukrycia przed Twoją jedyną przyjaciółką - położył nacisk na słowo ‘jedyną’. Miałam ochotę wyrzucić go z mieszkania. Zamiast tego spojrzałam jedynie krzywo i milcząc poszłam do swojego pokoju.
- Ross, heeeej! - Emma szeroko się uśmiechnęła i przytuliła go na powitanie.
- Czeeść! - jego twarz rozjaśnił uśmiech. Ałć.
                Przeczekałam ich czułości na progu swojego pokoju. Chwilę później Ross minął mnie wchodząc do środka. Był blisko, znajomy zapach. Przymknęłam oczy i odetchnęłam głęboko. Pociągnęłam za klamkę, zamknęłam drzwi. Ross skrzyżował ręce na piersi, chciał coś powiedzieć. Nie dałam mu dojść do słowa.
- Jestem w ciąży - powiedziałam patrząc mu w oczy. Wyglądał jakby uszło z niego całe powietrze.
- Powtórz - wpatrywał się we mnie, nie okazując jakichkolwiek uczuć.
- Będziemy mieli dziecko.
- Niemożliwe.
- A jednak - uśmiechnęłam kpiąco. Nie tylko jemu to nie pasowało.
- Przecież powiedziałaś, że się zabezpieczasz!
- Czyli to tylko moja wina, panie ‘mam na Ciebie ochotę’?! - przetarł nerwowo twarz. Jakby chciał się przebudzić z koszmaru.
- Skąd pewność, że to moje dziecko? - zapytał. Już mi nie ufał.
- Dobrze wiesz, że z nikim innym nie spałam.
- Ćpałaś? - miałam ochotę dać mu w twarz.
- Nie! Dobrze wiesz, że nie…
- Piłaś - nie zapytał. Wiedział.
- Ross, przecież nie wiedziałam… Wszystko jest w porządku. Byłam u lekarza - usiadł na łóżku, wpatrywał się w podłogę. Nie wiedziałam, co mogę powiedzieć.
- Co teraz zrobimy? - odezwał się cicho.
- My? Nic. Ja urodzę, a Ty rób sobie, co chcesz.
- Ty tak na poważnie? - spytał, jakbym opowiedziała właśnie kiepski żart.
- A przepraszam, niby, co jest nie tak? Masz jakiś lepszy plan?
- No myślę, że normalni ludzie zamieszkaliby ze sobą, spróbowali stworzyć rodzinę…
- Stop. Ross, nie będziemy na siłę tworzyć związku. Dawno temu postanowiłam sobie, że nie będę z nikim ze względu na dziecko. Czy Ty nie widzisz jak wyglądają nasze relacje? Nie wiem jak Ty, ale ja nie chcę być nieszczęśliwa do końca życia.
- A nie myślisz, że dziecko powinno mieć ojca? Że powinniśmy ponieść konsekwencje tego, co zrobiliśmy?
- Ross, ja nie mam zamiaru Cię ograniczać. Będziesz mógł je widywać kiedy tylko będziesz chciał, ale pomyśl, masz karierę, jeździsz po świecie, nie potrzebujesz zbędnego balastu. Dam sobie radę. Co się stało, to się nie odstanie, ale nie możesz przez to porzucić życia, które kochasz.
- A co jeśli chcę?
- Nie chcesz .
- A co jeśli powiem, że mi na Tobie zależy? - zapytał po chwili.
- Nie zależy Ci. Czujesz się do tego zobowiązany, ale spokojnie, nie wymagam tego od Ciebie.
- Więc, co? Teraz mam tak po prostu wrócić do domu i udawać, że wszystko jest po staremu?
- Jutro Ci przejdzie, zaufaj mi.
- Jesteś nienormalna - zaśmiał się nerwowo. - Albo robisz sobie ze mnie jaja z tą ciążą, albo nie dociera jeszcze do Ciebie jaka to odpowiedzialność!
- Wszystko do mnie dociera. Po prostu miałam czas żeby poukładać to sobie w głowie… Gdzie Ty idziesz?! - zobaczyłam tylko jak otwiera drzwi.
- Układać sobie wszystko w głowie! - trzasnęły drzwi od mieszkania. Przez dłuższą chwilę nawet się nie poruszyłam. Bałam się. Bałam się o niego.

*Ross*
                Wybiegłem, wskoczyłem do samochodu i zatrzasnąłem drzwi.
- Fuck! - krzyknąłem i uderzyłem pięściami w kierownicę. Schowałem głowę w ramionach i starałem się uspokoić oddech. Dziecko. Tego wyrazu nie ma w moim słowniku. Miało pojawić się tam dopiero za kilka lat, spłodzone z miłości z kobietą, która będzie tą jedyną. Jak widać życie nie może być idealne i tym razem los postanowił ze mnie zakpić.
                Przekręciłem kluczyk w stacyjce, ale nie ruszyłem. Nie wiedziałam dokąd mam jechać. Każdy kierunek wydawał mi się nieodpowiedni. Pomyślałem o plaży, ale to miejsce było przesiąknięte Nami. Ruszyłem do domu, mając nadzieję, że znajdę tam pocieszenie.
                Wszedłem po cichu, ruszyłem do kuchni, w której jak zwykle krzątała się mama. Podszedłem do niej milcząc i mocno się przytuliłem. Nie zadawała pytań, po prostu była. Chciałbym mieć znów 10 lat i wierzyć, że znajdzie rozwiązanie na każdy mój problem. Że zrobi mi za chwilę kakao, rozweseli i świat znowu nabierze kolorów. Niestety, pora dorosnąć.
- Leila… Leila jest w ciąży. Ze mną - słowa nie chciały wyjść z moich ust. Mama spojrzała na mnie przestraszona, ale po chwili jej twarz złagodniała. Znów mnie przytuliła.

- Dacie sobie radę. Wszyscy damy radę - wyszeptała, a ja udawałem, że jej wierzę.

5 komentarzy:

  1. JA CIE CHYBA ZARAZ ZAMORDUJE CZY TY LASKA WIESZ CO SIE TERAZ DZIEJE W MOJEJ GLOWIEEE, OJAA NIE SPODZIEWALAM SIE TAKIEGO OBROTU SPRAW ALE BOSKO TO WYMYSLILAS BOZE JESTEM TAKA PORUSZONA,ZE AZ PISZE JAK STORMIE, BTW TALKING ABOUT STORMIE TO WLASNIE TAKA JA SOBIE WYOBRAZAM JAK NA KONCU, MAM NADZIEJE,ZE ONA TO DZIECKO URODZI I NIC MU SIE NIE STANIE I JAKOS TO SOBIE POUKLADAJA. KOCHAM CIE

    OdpowiedzUsuń
  2. Ohhhh Ross bedzie tatusiem xxddd

    OdpowiedzUsuń
  3. Leila. Jest. W. Ciąży. dziewczyno!!!!! jak możesz tak grać na moich uczuciach? ale rozdział sam w sobie jest niesamowity :D daj nexta szybko :3 zapraszam do siebie :D http://r5przeznaczenienieistnieje.blogspot.com/ i http://zycie-r5-w-przyszlosci.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. "Na randkę, do łóżka, do końca życia… nieważne. " - dobre.
    Stormie... Kocham cię.
    Masz szczęście - myślałam, że Leila popełni próbę samobójczą ... Uf.
    Piszesz coraz lepiej, brawo :D Czepiłabym się tylko interpunkcji w dialogach xD, ale z czasem to ogarniesz.
    Widać, że czytasz swoje wypociny przynajmniej raz po napisaniu i tak trzymać! Polecam czytać je nawet parę razy, kiedy tylko masz czas, bo z czasem zaczniesz na nie patrzeć inaczej i zauważać coraz to inne przypadkowe błędy czy niedopowiedzenia.
    Widzę też, że wydlużasz rozdziały - nie bój się tego :D Ja swojego bloga już kończę, więc, jeśli chcesz, mogę posłużyć pomocą lub opinią przed dodaniem rozdziały ;) skromnie mówiąc, sama piszę nienajgorzej :3
    Yh, rozpisałam się.
    Branoc :3
    http://the-story-of-auslly.blog.pl/chapter-twenty-four-the-pricks/
    Gg. 51192500

    OdpowiedzUsuń
  5. O matko! Nie wierzę! Jak zwykle w ostatniej chwili zobaczyłam, że jest notka, a już miałam wychodzić. Teraz zostało mi pięć minut do wyjścia, ale musiałam przeczytać! Jest genialne!
    Opisy są wspaniałe! W niektórych opowiadaniach przewijam opisy bohaterów i tylko lecę do dialogów, ale Twoich się nie da pominąć. Są genialne i bardzo przyjemne dla oczu.
    Spodobało mi się gdy Ross myślał na początku o Leili. Ich kontakty są takie dziwne. Jakby naprawdę mieli siebie dość, ale w głebi duszy mam nadzieję, że naprawdę się kochają. Ale jak Ross na nią spojrzał na początku, uuu... Widzę to i nie jest to przyjemne spojrzenie... Masakra!
    Kurde. To dziecko to totalny zwrot akcji, ale to wszystko jest tak genialnie opisane, że niesamowicie lubię ten rozdział! Mam nadzieję, że będą ze sobą i to nie ze względu na dziecko.
    I Stormie taka kochana!
    Czekam! :D

    OdpowiedzUsuń