poniedziałek, 4 sierpnia 2014

10. I'm gonna hold you 'til your hurt is gone, be the shoulder that you're leaning on

*Ross*
                Obudziłem się. Nie otwierałem oczu. Leżałem myśląc o Niej. Leila. Uśmiech wypłynął na moje usta. Nie była idealna, ale kto jest? Wiedziałem, czułem, że teraz zdejmie tą maskę… tak, powiem to… maskę zimnej suki. Taka jest prawda, tak ją czasami odbierałem. Ale teraz wiem, że będzie dobrze, musi być. Wczoraj była taka bezbronna, potrzebowała opieki. A tak się składa, że ja mam potrzebę, żeby kimś się zaopiekować.
                Zebrałem się w sobie i zszedłem na śniadanie. Już na schodach słyszałem wesołe rozmowy mojej rodzinki i trzask sztućców o talerze. Uśmiechnąłem się. Nie mógłbym tego stracić. Myśl o wyprowadzce i samotnym mieszkaniu wydawała mi się teraz idiotyczna. Wszedłem do kuchni, przywitałem się ze wszystkimi i cmoknąłem mamę w policzek.
- Och, a to za co? - spytała rozpromieniona.
- A czy musi być jakiś powód? - odparłem wsypując płatki do miski. Rydel bacznie mi się przyglądała.
- Ross, chcesz się z nami czymś podzielić? - zapytała.
- Nie, czemu? Nic się nie wydarzyło - odpuść, proszę, błagałem w myślach.
- Nie, nic, po prostu jesteś… szczęśliwy - uśmiechnęła się z ulgą.
- Po prostu nie mam powodów do smutku - odparłem i wziąłem się za jedzenie. Wiedzieli, że nic ze mnie nie wyciągną.

*Leila*
                Wstałam w poniedziałkowy ranek bez problemu, w fantastycznym humorze. Czułam się wolna. Zaraz po przyjściu do pracy zapukałam do drzwi Johna.
- Cześć, masz chwilę? - zapytałam.
- Dla Ciebie zawsze - ten jego uwodzicielski uśmiech. - Co jest?
- Potrzebuję urlopu.
- Leila… - zaczął z miną nie wróżącą nic dobrego.
- John, proszę. Tydzień? Nawet nie zauważysz, że mnie nie ma.
- Dobrze, ale w przyszłym tygodniu, ok?
- Jasne, nie ma problemu - uśmiechnęłam się do niego. - Jest jeszcze coś…
- Tak?
- Nie będę dłużej tego robić.
- Zaraz… chodzi Ci o spotykanie się z klientami?
- Tak, właśnie o to. Zmieniam numer telefonu i wyrzucam eleganckie sukienki. Definitywny koniec.
- Mogę wiedzieć dlaczego? - zapytał jakbym podarła właśnie czek na milion dolarów.
- To mnie zabija John. Nie mogę dłużej tak żyć. Czasem się zastanawiam, czy mam jeszcze serce.
- Masz i to ogromne. Wiesz o tym.
- Nie, ale chcę się dowiedzieć - zapadła cisza. Patrzyłam na niego, nie wiedząc czy rozmowa dobiegła już końca.
- Jak on ma na imię? - zapytał.
- Kto?
- Ten facet, który zawrócił  Ci w głowie.
- Skąd Ty możesz wiedzieć…?
- Leila, to widać - przerwał mi. - Nie musisz się ukrywać. Ostatni raz widziałem ten błysk w Twoich oczach, kiedy załatwiłem Ci pracę. Więc? Zdradzisz mi jego imię?
- Ross - spuściłam wzrok i poczułam rumieniec wychodzący na moje policzki. - Ale to nic wielkiego. Tylko się przyjaźnimy - dodałam.
- Spokojnie, nie kupuję jeszcze garnituru na wesele - podniósł dłonie do góry z uśmiechem. - Mam nadzieję, że kiedyś go poznam.
- Pff, jeszcze czego - wstałam i ruszyłam do drzwi. - Nie wiem czy wyszedłbyś z tego spotkania ze wszystkimi zębami - uśmiechnęłam się zaczepnie.
- Leila? - zatrzymał mnie przy drzwiach. Odwróciłam się jeszcze w jego stronę. - Cieszę się, naprawdę. Mam nadzieję, że szybko przestanie być tylko przyjacielem - mrugnął do mnie porozumiewawczo. Wróciłam do swoich obowiązków.

*Ross*
                Usłyszałem pukanie do drzwi. Po chwili Riker kręcił się już na moim fotelu.
- Dobra, to teraz mów, co z Leilą.
- Co z Leilą?
- No nie utrudniaj, dobrze wiem, że coś się wydarzyło. Będziecie razem? Jesteście?
- Nie. My… nasze stosunki się poprawiły.
- No dobra, ale podobno to zły materiał na dziewczynę, prawda?
- Przecież mówię Ci, że nie jesteśmy razem. Poza tym pewne rzeczy uległy zmianie.
- Ugh, Ross! Czemu nie chcesz ze mną o niej porozmawiać? - zniecierpliwił się.
- Czemu nie mogę mieć swoich małych sekretów?
- Nie lubiłbym jej za to, co przede mną ukrywasz?
- Nie wiem. Może - odwróciłem wzrok.
- Mam się martwić? - zapytał z troską w głosie.
- Nie. Już jest dobrze - uśmiechnąłem się. - Już jest dobrze - powtórzyłem zamyślony bardziej do siebie, starając się w to uwierzyć. Bo przecież wciąż mam wątpliwości.
                Mój telefon zawibrował na szafce.

*Leila*
                Zaprosiłam Rossa na kolację. Przyszedł z Rikerem. Czasem mnie to irytowało, ale nie miałam mu też tego za złe. Emma była tak wspaniałomyślna, że wyciągnęła go do kina. Całe mieszkanie dla mnie i Rossa.
- Było pyszne - rozłożył się wygodnie na kanapie z kubkiem herbaty w dłoni.
- Dziękuję, miło to słyszeć - uśmiechnęłam się do niego. Włączyłam telewizor na jakimś głupim programie, żeby leciał w tle. Rozmowa potoczyła się sama.
                Ciągle bawiłam się telefonem. Miałam nadzieję, że dzięki temu Ross nie widzi moich trzęsących się dłoni. Nie potrafiłam skupić wzroku na jednej rzeczy. Biłam się z myślami. W końcu nie wytrzymałam. Będę grzeczna od przyszłego tygodnia. Wyszłam do swojego pokoju. Ross przyglądał mi się badawczo.
                Zaczęłam przekopywać szafkę. Znalazłam. Nerwowym ruchem strąciłam lampkę nocną, która zbiła się na drobne kawałki.
- Leila? - usłyszałam jego kroki. - Wszystko w porządku? - ujrzałam jego głowę w drzwiach.
- Tak, tak. Widzisz jaka ze mnie niezdara - zaśmiałam się, trochę zbyt głośno. Kropelki potu wyszły na moje czoło. Starałam się ukryć dłonie za plecami. Ross podszedł do mnie. Blisko. Delikatnym, ale zdecydowanym ruchem chwycił mnie za nadgarstek i wyciągnął moją rękę do przodu.
- Leila - spojrzał na mnie groźnie. - Powiedziałaś, że chcesz z tym skończyć. Uwierzyłem Ci!
- Chcę, Ross, to nie takie proste jak myślisz. Widzisz, co się ze mną dzieje.
- Mogłaś mi powiedzieć, ale zamiast tego postanowiłaś zmienić zasady. - Czułam się winna. - Masz jeszcze gdzieś? - spytał.
- Nie, tylko tyle mi zostało.
- Nie wierzę Ci - miało zaboleć. Zabolało.
- Proszę, Ross, nie bądź taki. Przepraszam. To wszystko, co mam, przysięgam! - zabrał torebeczkę i ruszył w kierunku toalety. - Czekaj, co Ty robisz?! - pobiegłam za nim. Zobaczyłam tylko jak wsypuje resztę białego proszku do ubikacji. Nacisnął spłuczkę patrząc mi prosto w oczy. Rozpłakałam się. Jestem słaba.
                Podszedł do mnie. Przytulił mnie.
- Nikt nie mówił, że będzie łatwo, ale ja obiecałem, że Ci pomogę i mam zamiar dotrzymać słowa - wyszeptał. Zastanawiałam się, dlaczego nie zostawi mnie samej sobie, żebym zaćpała się gdzieś na śmierć. Przecież ja go ciągle zawodzę. I wtedy uświadomiłam sobie, że nie pamiętam jak to jest, kiedy komuś na Tobie zależy. Jemu zależało. Czasem myślę, że za bardzo.

*Ross*

                Miałem ochotę wyjść i trzasnąć za sobą drzwiami. Starałem się ją zrozumieć. Myślałem, że teraz będzie już z górki. Obecnie przeraża mnie myśl, że z Leilą zawsze będzie pod górkę. Przytuliłem ją i znowu poczułem to, co wczoraj. Ciepło jej ciała. Zapach, który kradł moje zmysły. I łzy spadające na moje ramię. Łzy, w których było cierpienie i bezsilność. Bałem się myśli, że trochę się do nich przyczyniłem. I, że to nie jest ostatni raz. Nie chcę żeby przeze mnie płakała. Ale wtedy poczułem, że będzie, chociaż jeszcze nie wiedziałem dlaczego.

7 komentarzy:

  1. przez pół rozdziału uśmiech mi nie schodził z twarzy, potem w sumie tez zważając na to jaki Ross jest kochany, uwielbiam go takiego, widać,że mu zależy a Leila odkrywa kolejne warstwy swojej skorupy, mam nadzieje,ze w koncu ja cala zrzuci, shippuje ich ahah

    OdpowiedzUsuń
  2. Nwm, co napisać.
    Kurde, tylko nie wciągaj w to Rossa!!
    (I tak zrobisz, co chcesz xd)
    Do nexta :D

    OdpowiedzUsuń
  3. wspaniały rozdział :) czekam na nexta :*

    OdpowiedzUsuń
  4. No to tak...Ross jest bardzo uroczy i kochany. Podoba mi sie to, ze chce jej pomoc. Mam nadzieje ze niwdlugo beda razem. ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. O matko! Mam nadzieję, że będzie przez niego płakać tylko dlatego, że znów wysypie jej ten biały proszek do łazienki, a nie, że ją skrzywdzi. Ross jest taki kochany. Jest uroczym i wspaniałym chłopakiem, takim wymarzonym. Ta jego potrzeba pomagania jest taka prawdziwa, nie sztuczna, nie udawana. Jak to czytam, to od razu na mojej twarzy pojawia się uśmiech. Oby jak najwięcej takich ludzi!
    Jej pracodawca również miło się zachował. Nie zmuszał jej, ani nie miał za złe tego, że rezygnuje. Chyba go polubiłam. To co powiedział, że ma nadzieję, że Ross nie będzie tylko przyjacielem było genialne!
    Tak mi się podoba, że w końcu się sami przed sobą przyznali, że im zależy. Kurde, kocham ten rozdział!
    I Leilę lubię coraz bardziej, już nie jest taką frajerką. To, że ciężko jej zerwać z narkotykami jest zrozumiałe, ale podoba mi się, że poczuła sie winna. A nie szła w zaparte tak jak wcześniej, twierdząc, że jest ok.
    To było wspaniałe, że ją przytulił, a nie zostawił, pomimo tego, że się zdenerwował. Jestem zauroczona! Naprawdę... Pisz szybciutko kolejny, tak baaardzo chcę doczekać ich pierwszego pocałunku!
    rossomefanfiction.blogspot.com
    Przepraszam, z anonimka, bo z internetem słabo i młodszy kuzyn krzyczy mi nad głową 'no coo tyyy tam rooooooooooobisz', hahaha. Ale musiałam przeczytać!
    Rika

    OdpowiedzUsuń
  6. Nominowałam cię do LBA. Więcej na: http://dark-story-r5.blogspot.com/2014/08/lba-2.html

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej!
    Czytam Twojego bloga z ogromnym zaciekawieniem a Twoja twórczość mnie powala!
    Bardzo bym chciał z Tobą zamienić chociaż kilka wirtualnych słów
    Liczę, że się odezwiesz na maila john1992pl@gmail.com

    Naprawdę, rewelacyjne opowiadania!

    OdpowiedzUsuń