*Leila*
Po
wejściu do samochodu otrzymałam zwitek banknotów. Zaliczka. Po sposobie w jaki
na mnie patrzył, wiedziałam, że dopłaci więcej niż powinien, a ja nie wrócę na
noc do domu. Wręczył mi kieliszek szampana i zaczęliśmy luźną rozmowę.
Miał na imię Brad. Był prezesem
w firmie, którą założył jego ojciec. Brak czasu na założenie rodziny, stara
śpiewka. Każdy tak mówi, a potem spotykam ich na spacerze z dziećmi w parku. Im
dłużej jechaliśmy, tym bliżej mnie siedział. W końcu zatrzymaliśmy się przed
ogromnym budynkiem. Przed wejściem stał tłum i błyskały flesze. Poczułam się
jak gwiazda filmowa. Brad podał mi ramię, a ja wysiadłam wspierając się na nim.
Wkroczyłam w krainę, gdzie czas nie ma znaczenia, a alkohol leje się strumieniami.
Za drzwiami zauważyłam ściankę,
na tle której ustawiali się różni ludzie. Zapewne celebryci. Nie wiem, nie znam
się. Odkąd wkroczyłam w ten świat i pojawiam się na tego typu imprezach wiem,
że nie różnią się niczym od prostych ludzi. Czasem są nawet gorsi, a ja nigdy
nie byłam typem siedzącym na portalach plotkarskich. Owszem, miałam swoich
idoli, ale oni nie pojawiali się w takich miejscach. Przez to muszę zawsze
udawać, że wiem z kim rozmawiam.
Weszliśmy na salę bankietową.
Kolorowe światła, muzyka, jedzenie. Zgarnęłam drinka z tacy niesionej przez
kelnera. Przykleiłam zmysłowy uśmiech na twarz i zaczęłam być najpiękniejszą ozdobą
mojego dzisiejszego partnera. O to w tym wszystkim chodzi, inni mają mu mnie
zazdrościć. Ze środka sali pomachał do niego jakiś facet. Ruszyliśmy w tamtym
kierunku i stanęliśmy w niewielkim gronie. Przysłuchiwałam się rozmową, które
wcale mnie nie interesowały i rozglądałam się po sali.
Kawałek od nas stałą grupka
ludzi w moim wieku. Śmiali się i wygłupiali. Zazdrościłam im. Mój wzrok spoczął
na wysokim blondynie. Patrząc na jego muskularne ramiona, wiedziałam, że pod
białym t-shirtem skrywa niezłe ciało. Spojrzał na mnie, odwróciłam wzrok. W
głowie porównałam go do mojego partnera. Wygrywał to starcie. Nie musiałam z
nim rozmawiać, żeby to stwierdzić. Przynajmniej nie był stary. Ponownie
odwróciłam głowę, patrzył na mnie. Uśmiechnął się, a jego brwi wykonały szybki
ruch do góry. Odwzajemniłam uśmiech, kręcąc przy tym przecząco głową.
- A Ty,
Leila? Czym się zajmujesz? - sprowadził mnie do rzeczywistości czyjś głos.
- Pracuję w
firmie logistycznej - odpowiedziałam miło.
- A co
dokładnie robisz? - brnął w to dalej jeden z mężczyzn. Teraz mnie zirytował.
- Powiedzmy,
że jestem prawą ręką szefa, ale nie rozmawiajmy teraz o pracy. Czas na zabawę -
uśmiechnęłam się znacząco w stronę Brada.
- Masz
rację. Zatańczmy - zrozumiał moją aluzję i zaprosił mnie na parkiet.
Tańczyliśmy, a ja w tłumie dostrzegłam białą koszulkę. Czemu nie mogę spotykać
się z takimi ludźmi? Zapytałam sama siebie i po chwili już znałam odpowiedź.
Tacy faceci nie muszą płacić za ładne towarzystwo.
Wieczór trwał w najlepsze. Okazało
się, że Brad zna naprawdę dużo ludzi, co chwilę rozmawialiśmy z kimś innym.
-
Przepraszam na chwilę, musze przypudrować nosek - zaśmiałam się i ruszyłam w
stronę toalet. Spędziłam chwilkę w kabinie, następnie poprawiłam się przed
lustrem. Wyszłam do ciasnego korytarza łączącego toaletę damską i męską.
Panował tam przyjemny półmrok. Nagle ktoś złapał mnie za nadgarstek i pociągnął
w przeciwnym kierunku.
- Nie
chciałabyś zmienić towarzysza dzisiejszej nocy? - usłyszałam przy swoim uchu.
Zebrałam myśli i odwróciłam się z zalotnym uśmiechem.
- Nie stać
Cię na mnie, blondasku - odpowiedziałam. Po minie widziałam, że tego się nie
spodziewał.
- Czekaj,
czy Ty…?
- Nie,
jestem luksusową panią do towarzystwa - przerwałam mu. Dziwka, tego określenia nienawidzę. Nie jestem nią!
- Skoro tak,
to noc powinnaś mieć wolną - uśmiechną się. Wytrwały.
- Powinnam,
ale nikt nie wie jak to się potoczy.
- A co,
czekasz, aż Ci dopłaci? - spytał ironicznie.
- A co,
chcesz się targować? - odbiłam piłeczkę.
- Jeśli
przyjdziesz, po wszystkim to Ty będziesz chciała zapłacić mnie - uśmiech nie schodził
z jego ust.
- Zapomnij -
wyrwałam rękę z jego uścisku i zaczęłam się oddalać.
- Sky, 234 -
rzucił. Odwróciłam się do niego ostatni raz, żeby kilka minut później wyrzucić
go z głowy. Sky, nieźle, byłam tam kilka razy. Ciekawe kim jest, że w tym wieku
stać go na takie hotele. Trudno, tego się już nie dowiem.
Wróciłam na salę. Brad stał z
jakąś kobietą. Opierał się o ścianę, a jedną ręką zakręcał jej pasemko włosów
na swój palec. Stanęłam tak, żeby mnie widział. Zauważył, powiedział coś do
kobiety i ruszył w moim kierunku.
- Leila,
słuchaj, masz tu resztę pieniędzy i dodatek na taksówkę. Gdyby pytała, jesteś
moją bratanicą. Za jakieś pół godziny powiesz, że ojciec kazał Ci wrócić do
domu przed 1 i żebym się nie przejmował, masz zagwarantowany powrót.
- Jasne, jak
sobie życzysz - rzuciłam.
- Czekaj.
Dziękuję, dobrze się bawiłem w Twoim towarzystwie - uśmiechnął się do mnie.
- Od tego
jestem - odwzajemniłam uśmiech i odwróciłam się ruszyłam w stronę kobiety.
Podążył za mną.
Wyszłam. Sama, w środku nocy, na
ulicach Hollywood. Nie chciałam wracać do domu, skończyłoby się morzem pytań od
Emmy. Miałam ochotę się jeszcze zabawić. Sky, 234. Przemknęło mi przez myśl.
Nie byłam przekonana, ale może warto zobaczyć, co ten chłopaczek potrafi. Ktoś
w moim wieku będzie miłą odmianą. Ruszyłam przed siebie.
*Ross*
Stałem przed lustrem myjąc zęby,
kiedy rozległo się pukanie do drzwi. Przekonany, że to ktoś z mojego
rodzeństwa, ruszyłem do drzwi.
- Serio?
Różowe? - w drzwiach stała Ona, a jej wzrok spoczął na moich bokserkach.
Wzruszyłem ramionami. - Nieważne, mogę wejść? - wpuściłem ją do środka.
Chwyciłem pustą szklankę stojącą na szafce i wyplułem do niej pastę.
- Więc
jednak przyszłaś? - zapytałem idiotycznie.
- No, jak
widać - odpowiedziała jakby przyszła tu z litości.
- Coś się
stało? Czyżby ktoś Ci nie zapłacił? - uśmiechnąłem się złośliwie.
- Wygląda na
to, że ludzie wolą to, co darmowe. To jak? Jesteś gotowy?
- Już, daj
mi chwilę - ruszyłem do łazienki z zaplutą szklanką i szczoteczką w ręce. - Nie
bądź taka niecierpliwa - rzuciłem. Skończyłem wieczorną toaletę i wyszedłem do
pokoju. Dziewczyna klęczała na podłodze przy stoliku, w samej bieliźnie. Na
blacie układała białe kreski proszku.
- Co to ma
być?! - zapytałem wściekły.
- Koka. Nie
mów, że pierwszy raz ją widzisz - odpowiedziała niewzruszona. - Muszę się
nakręcić.
- Wynoś się.
- Co?
- Wynoś się,
powiedziałem!
- Żartujesz?
Nie udawaj tu teraz świętego! W tym mieście wszyscy biorą.
- Ja nie
jestem wszyscy. I nie żartuję. Zabieraj to i poszukaj sobie innego naiwniaka.
- Jak wolisz
- zebrała wszystko szybkim ruchem do plastikowego woreczka i wsunęła na siebie
sukienkę. Ruszyła do drzwi. Zamknęły się za nią z głośnym hukiem.
*Leila*
Palant! Co on sobie wyobraża?
Wiedziałam, że pójście tam jest złym ruchem. Ciekawe jakie miał przygody, skoro
tak go to zdenerwowało? W sumie nie, to w ogóle mnie nie ciekawi. Szkoda tylko,
że dalej nie mam noclegu. Nie szkodzi, sama się zabawię.
Weszłam do monopolowego, kupiłam
wódkę. Dzisiejszy zarobek wsadziłam do stanika. Pociągnęłam łyk alkoholu,
czułam jak rozgrzewa mi przełyk do samego żołądka. Następnie wysypałam odrobinę
białego proszku na nadgarstek i mocno się zaciągnęłam. Imprezę czas zacząć.
Niech dzieje się, co chce.
oja grzeczny Ross :D coraz bardziej sie wciągam, oby tak dalej!:D ciekawa jestem gdzie i jak sie spotkaja poraz kolejny :D
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz!! Czekam na next! :*
OdpowiedzUsuńhttp://the-story-of-auslly.blog.pl/info-spoiler/
Na początku jak opisywała, że tam stoi grupka ludzi w jej wieku i ze ona tak nie moze to tak jakby tesknila za tym a potem taka sucza, jest zagubiona i sie tym wszystkim zaslania, Ross jej pomoze wbic sie na wlasciwe tory :) Prosze powiadamiaj mnie na twitterze, czekam na nowy rozdzial ❤️
OdpowiedzUsuńAaaa zapomniałam napisac, ze mega podobaja mi sie te rymowane tytuly postow :)
OdpowiedzUsuńKurde, bardzo przyjemnie się czyta. W sensie, Twój styl pisania jest porywający.
OdpowiedzUsuńGłówna bohaterka na razie nie podbiła zbytnio mojego serca, ale opowiadanie owszem, więc lecę dalej czytać!
rossomefanfiction.blogspot.com